Boskie Buenos
Buenos naprawdę jest boskie. Ta eklektyczna metropolia ukształtowana przez fale dawnych imigrantów to prawdziwie wybuchowa mieszanka wielkomiejskości, sztuki, bohemy, kultury i pędu ale zdająca się zawsze rozbrzmiewać muzyką i żyć kawiarnianym życiem.
Szachownica ulic rodem z planu Nowego Jorku, szyk i przepych kamienic niczym z Paryża, szerokie aleje pełne platanów we włoskim stylu, zielone parki i place, szemrzące fontanny, wysprejowane San Telmo żyjące inną epoką, elegancka Recoleta, hipsterskie i modne Palermo, nowoczesne i biznesowe Porto Madero albo szemrana La Boca – to puzzle, które tworzą tą magiczną układankę.
Różne dzielnice Buenos Aires to różne byty i charaktery. Moje ulubione San Telmo – to centrum bohemy, oddychające zapachem staroci zalegających na zabytkowym markecie i w antykwariatach, rozbrzmiewające melodią tanga i ulicznych muzyków. W niedzielę zamienia się w żywy festyn, głównymi ulicami ciągną się stragany staroci i sprzedawców rękodzieł. Prawdziwe tłumy piją, jedzą, tańczą tango albo podrygują do dźwięków gromadzących publikę bandów, grajków, śpiewaków, okupujących niemalże każdą przecznicę. Wieczorem plac staroci zamienia się w wielkie parkiet, gdzie życie zaczyna milonga. Dziesiątki par wiruje, prezentując niekończące się kombinacje kopnięć, przejść – wszystko w atmosferze sentymentu, melancholii i tęsknoty, które przeszywają sączące się melodie. Tancerze w każdym wieku połączeni wspólnym uściskiem parkietu. Młodzi mężczyźni w stylu „na luzie” przejmują partnerki prawdziwych amantów z epoki, w garniturowych spodniach w kant, z fularkiem i w kapeluszach.
La Boca – dawna dzielnica biednych imigrantów, kolorowa, zawadiacka i z szemraną reputacją. Obecnie choć zdecydowanie zbyt turystyczna zawsze gra i tańczy tango. Czasem świeci tyłkami prostytutek albo prowokuje strojami roznegliżowanych tancerek ale też ciągle snuje legendę Maradony i oddaje mu hołd.






Centrum i Recoleta są niczym kopia europejskiego miasta z rozmachem. Szerokie aleje pełne potężnych, zdobionych kamienic przykrywają parasole koron platanów. Zielone skwery, liczne fontanny, parki pełne pomników, kwitnących drzew i bujnej zieleni tłumią wielkomiejski zgiełk i gromadzą ludzi głownie w porach lunchu.
Modne Palermo to skupisko zieleni, oblegane w niedziele wyścigi konne i słynna ulica klubowo restauracyjna, gdzie wypada bywać i się pokazywać.
Nowoczesne i biznesowe Porto Madero jest jak na Buenos nadzwyczaj młode. Dawny port zyskał drugie życie i obecnie łączy przeszklone biura ze starymi budynkami portowym, okupowanymi przez dobre i drogie knajpki, kawiarnie i bary.
Mało jaka metropolia ma tyle wdzięku, tyle przychylności, cienia na szerokich chodnikach, wykoszonych trawników proszących by je wylegiwać i wysiadywać i mało gdzie czeka na przybysza tyle kawiarni, barów i kafejek co w Buenos Aires.Kawiarnie to oddzielny rozdział – nucą prawdziwą pieśń uderzanych filiżankami spodeczków, szumiących ekspresów i spienianego mleka. Budzą się do życia wczesnym rankiem i trwają na straży do późnej nocy. Wydają śniadania w typowo włoskim stylu (kawa i ciasteczko), upijają boskim winem, gaszą pragnienie chłodnym piwem, stawiają na nogi dobrą kawą, zaspakajają głód prostymi przekąskami ale przede wszystkim pozostają kompletnie unikatowe. Niepodobne do żadnych swych światowych sióstr, mają w sobie niezwykłą oryginalność, prostotę, charakter i spokój.
O autorze artykułu

Ostatnie posty
AKTUALNE WYDANIE2019.02.28Chiny bez planu cz. 2.
Lifestyle2018.06.30Chiny bez planu
Lifestyle2018.01.07Joga – wierna przyjaciółka
Lifestyle2018.01.07W hidżabie i z zaskoczeniem