Praktyki Bantustanu
Dr hab. Jacek Skrzydło w wywiadzie dla Kroniki z Magdaleną Bartenbach-Byczko wyjaśnia, dlaczego mówimy o rażącej niekonstytucyjności zawetowanych przez Prezydenta ustaw, na ile ustawy te różnią się od znowelizowanej ustawy o ustroju sądów powszechnych oraz jakie roszczenia przeciwko Polsce przysługiwałyby odwołanym sędziom Sądu Najwyższego.
Z dr hab. Jacek Skrzydło rozmawia Magdalena Bartenbach-Byczko
Rozmowa z Jackiem Skrzydło – adwokatem, profesorem Katedry Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego.
Dr hab. Jacek Skrzydło w wywiadzie z Magdaleną Bartenbach-Byczko wyjaśnia, dlaczego mówimy o rażącej niekonstytucyjności zawetowanych przez prezydenta ustaw, na ile ustawy te różnią się od znowelizowanej ustawy o ustroju sądów powszechnych oraz jakie roszczenia przeciwko Polsce przysługiwałyby odwołanym sędziom Sądu
Najwyższego.
Analiza orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, dotyczących wzajemnych relacji pomiędzy ministrem sprawiedliwości a sądami, pozwala na postawienie zarzutu niekonstytucyjności także ustawie zmieniającej ustawę Prawo o ustroju sądów powszechnych, choć nie jest to naruszenie tak oczywiste i rażące jak w przypadku ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa.
Magdalena Bartenbach-Byczko: – Panie profesorze, w ostatnich latach dużo mówiło się o kryzysie społeczeństwa obywatelskiego, niskiej aktywności obywateli w życiu społecznym i politycznym oraz małym zainteresowaniu bieżącą sytuacją kraju. Jak pan ocenia ostatnie manifestacje protestujących?
Jacek Skrzydło: – Rządy „dobrej zmiany” zrobiły wszystko, żeby tę aktywność obywatelską wzbudzić i to w sposób niespotykany – przynajmniej w ostatnich dwudziestu ośmiu latach ja nie pamiętam takiej skali demonstracji. Z tego względu można działanie „dobrej zmiany” ocenić pozytywnie.
Czy ta skala zaangażowania utrzyma się dłużej?
To zależy od dynamiki zdarzeń. Są wakacje i jeżeli w sierpniu miałyby być realizowane kolejne pomysły legislacyjne, to obawiam się, że dynamika może wyhamować. Natomiast jeżeli we wrześniu ludzie wrócą wypoczęci z urlopów, to prawdopodobnie te protesty będą trwać – w zależności od tego, jakie będą dalsze pomysły władzy.
Jak pan ocenia decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o wetach w sprawie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa?
W sposób bardzo wstrzemięźliwy i ostrożny. Sądzę, że główną przyczyną weta była obawa przed rosnącymi wpływami ministra Zbigniewa Ziobry. Jednak Andrzej Duda jako prawnik potrafi wykazać się wyobraźnią i przewidzieć sytuację, która być może będzie miała miejsce za dwa lata. Prawdopodobnie działał właśnie w tym celu, żeby nie dopuścić do zbytniego umocnienia się pozycji ministra sprawiedliwości. Wsłuchiwałem się dość starannie zarówno w wieczorne orędzie prezydenta 24 lipca jak i w jego wcześniejszą wypowiedź i nie usłyszałem żadnego sprzeciwu przeciwko pomysłowi odwołania en bloc wszystkich sędziów Sądu Najwyższego, a uważam to rozwiązanie za najbardziej skandaliczne ze wszystkich, które do tej pory były przyjęte w ciągu ostatnich dwóch lat. Użyłem już takiego określenia nie raz, ale powtórzę po raz kolejny: to są praktyki niespotykane nawet w bantustanach. Sądzę, że szanujący się bantustan byłby obrażony porównaniem z takim pomysłem, jakim było odwołanie całego składu Sądu Najwyższego bez żadnego racjonalnego uzasadnienia. Powiedzmy sobie szczerze, nie było żadnego powodu, żeby odwoływać skład Sądu Najwyższego. Niestety w wypowiedzi prezydenta nie słyszałem żadnego sprzeciwu wobec tego rozwiązania i to mnie bardzo niepokoi. Motywacja prezydenta świadczy o tym, że dba o własne interesy, a nie o stan praworządności w państwie. Chciałbym jeszcze nawiązać do zmian zaproponowanych w zawetowanej ustawie o Sądzie Najwyższym. Jeżeli chodzi o sędziów SN, których odwołanie było planowane, to gdyby takie rozwiązanie było wprowadzone – widzę bardzo interesujące możliwości dla nich w postaci skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przez wiele lat wydawało się, że kwestie związane z naborem i przede wszystkim z wykluczeniem ze stanowisk publicznych, zwłaszcza w Sądzie Najwyższym, są poza kognicją ETPC, jednak dwa orzeczenia w sprawie Eskelinen przeciwko Finlandii z 2007 r. oraz w sprawie Baka przeciwko Węgrom z ubiegłego roku (oba judykaty wydane w składzie Wielkiej Izby) dają bardzo mocną podstawę do tego, żeby w przypadku odwołania obecnego składu SN każdy z odwołanych mógł poskarżyć się na naruszenie art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w postaci pozbawienia prawa do sądu. Ta decyzja o przerwaniu kadencji nie podlegałaby wszak kognicji żadnego organu wymiaru sprawiedliwości.
Czego możemy się spodziewać po deklaracji Andrzeja Dudy, że opracuje własne projekty ustaw o reformie sądownictwa?
Prawdopodobnie nie będą one znacząco odbiegać od tego, co wymyślili urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości, pozorując projekt poselski, bo rzecz jasna posłowie, którzy podpisali się pod projektem, prawdopodobnie nie mieli nic wspólnego z jego treścią. Nie sądzę, żeby większość z nich była zdolna do sporządzenia takiego projektu – przecież to pisali fachowcy. Sądzę, że te projekty będą poddane drobnej kosmetyce w celu wzmocnienia uprawnień głowy państwa, i osłabienia kompetencji ministra sprawiedliwości – tutaj liczę na kolejną odsłonę sporu pomiędzy panami Ziobrą i Dudą.
Weto prezydenta dotyczy dwóch z trzech ustaw uchwalonych przez parlament w ramach tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości. Prezydent podpisał natomiast trzecią ustawę wprowadzającą zmiany do ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych. Czy przepisy tej nowelizacji są zgodne z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej?
Problem jest trochę bardziej skomplikowany. To nie jest tak rażące i tak oczywiste naruszenie Konstytucji, jak w przypadku ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym, gdzie – podkreślam to po raz kolejny – próba obrony legalności tych rozwiązań musi kompromitować zawodowo każdego doświadczonego prawnika. Legalności tych rozwiązań w świetle Konstytucji nie da się w żaden racjonalny sposób obronić. Natomiast jeżeli chodzi o ustawę o ustroju sądów powszechnych, to sprawa jest skomplikowana dlatego, że nastąpiło pewne przesunięcie kompetencji między organami samorządu sędziowskiego, czy w ogóle organami sędziowskimi w postaci KRS, a ministrem sprawiedliwości, jeżeli chodzi o kompetencje do powoływania prezesów sądów. Nie jest to tak medialna sprawa, jak odwołanie całego składu Sądu Najwyższego. Jednak nie zapominajmy, że przewodniczący wydziałów czy prezesi sądów nie wykonują wyłącznie funkcji administracyjnych, ale także funkcje orzecznicze. Jeżeli minister sprawiedliwości ma wedle całkowicie dowolnego uznania arbitralnie decydować o tym, kto będzie takie funkcje orzecznicze wykonywać, to jest to wkroczenie nie w sferę administracyjną związaną z zarządzaniem sądem, tylko w sferę orzeczniczą. W mojej ocenie analiza orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego dotyczących wzajemnych relacji pomiędzy ministrem sprawiedliwości a sądami jednak pozwala na postawienie zarzutu niekonstytucyjności także i tej ustawie. Jest to przesunięcie kompetencji zdecydowanie za mocno w stronę władzy wykonawczej przy nieposzanowaniu odrębności i samodzielności władzy sądowniczej.
Czy reforma wymiaru sprawiedliwości jest potrzebna?
O reformie wymiaru sprawiedliwości mówi się od dłuższego czasu, natomiast ja obserwuję, że skutkami różnego rodzaju reform, które są w ostatnich latach podejmowane, jest dalsze formalizowanie procedur i dalsze utrudnianie obywatelom dostępu do wymiaru sprawiedliwości. Z punktu widzenia przeciętnego obywatela, te wszystkie reformy, które się w ostatnich latach odbywają – wszystko jedno pod sztandarem której partii – niestety nie służą temu, żeby zaleczyć bolączki, które dotykają wymiar sprawiedliwości.
O autorze artykułu
