Nie było żadnych „tylnych drzwi”!
„Kronika…”: Do redakcji „Kroniki…” nadesłano refleksje odnoszące się do ostatniego Zgromadzenia Izby Łódzkiej, któremu pan przewodniczył. Mec. Jadwiga Walczak-Karczemska i mec. Jerzy Wojciech Zielak ocenili uchwałę nr XII Zgromadzenia dotyczącą sporu politycznego dzielącego społeczeństwo, jako podjętą pośpiesznie i w sposób uniemożliwiający głębszą analizę oraz rozważanie zawartych w niej tez. Zastrzeżenia dotyczą głównie… procedowania.
Adw. dr Maciej RAKOWSKI: Moim zadaniem było prowadzenie obrad Zgromadzenia i starałem się jak najlepiej wywiązać z tego obowiązku, który uważam za wielki zaszczyt. Uczestnicy Zgromadzenia zgłaszają projekty uchwał, a przewodniczący nie może ich cenzurować – każdy musi być poddany pod głosowanie. Projekt uchwały dotyczącej zagrożeń dla demokracji nie był wprowadzony „tylnymi drzwiami”, przeciwnie – został publicznie zaprezentowany, jego tekst wyświetlono, zatem każdy z obecnych mógł się z nim zapoznać. Nikt nie żądał przerwy, ani nie zgłosił zastrzeżeń proceduralnych. Głosowaliśmy, gdy nikt już nie chciał zabrać głosu w tej sprawie.
Uchwała została podjęta na zgromadzeniu adwokatów, nie mam zatem wątpliwości, że zebrani wiedzieli, co się dzieje na sali, rozumieli projekt i byli świadomi, nad czym głosują. Tekst dotyczył spraw powszechnie znanych, w których każdy miał wyrobiony pogląd, nie miał więc kłopotów z odniesieniem się do przedstawionego projektu. Uchwałę podjęto miażdżącą większością głosów. Sugerowanie, że adwokaci poparli ją w wyniku pośpiechu i bez głębszej analizy problemu, jest niestosowne wobec kolegów, którzy głosowali świadomie i z rozwagą.
Autorzy wskazują na rzekomy pośpiech, ale nie tłumaczą, jak – ich zdaniem – powinna była wyglądać praca nad tym projektem, by nie była „pośpieszna”. Miałem zarządzić przerwę do kolejnego dnia obrad? A może przełożyć głosowanie na kolejne Zgromadzenie, czyli o rok? To znamienne, że autorom listu przeszkadza rzekomy pośpiech w pracach nad naszą uchwałą, a nocne głosowania nad ustawą o Trybunale ich nie oburzyły.
A zarzut zaskoczenia projektem?
Cóż – na sali sądowej każdy adwokat musi umieć reagować na różne wnioski i sytuacje, to nasz zawód. Trudno mi uwierzyć, że ktoś został tak zaskoczony projektem uchwały, że nie wiedział, jak ma postąpić podczas głosowania. Wnioskodawcy nie naruszyli regulaminu obrad przedstawiając projekt w dniu Zgromadzenia.
Abstrahując od zarzutów proceduralnych: jakie jest pana zdanie o celowości uchwały? Czy sformułowania w niej zawarte są zbyt ostre? Czy podjęcie uchwały może wpłynąć negatywnie na wizerunek adwokatury?
Uchwała była potrzebna i cieszę się, że została podjęta. Gdy atakowane są fundamenty demokracji, nie możemy milczeć. I to nie jest kwestia odwagi, interesu, czy budowania wizerunku, ale racji stanu i elementarnej przyzwoitości. Sformułowania uchwały były adekwatne do skali psucia państwa, nie miałem wrażenia, że użyto zbyt ostrych słów. Nie wiem, skąd autorzy wystąpienia czerpią wiedzę, że w sprawie oceny działań obozu rządzącego społeczność adwokacka jest podzielona na dwie mniej więcej równe części. Nasze głosowanie pokazało, że jest zupełnie inaczej i zapewne to ich najbardziej boli.
W liście przywołano słowa prezesa Zwary, które także wymagają komentarza. Rzeczywiście – adwokatura musi być apolityczna, czyli nie może wiązać się z konkretną partią, ale nie może być ślepa i niema w sprawach publicznych. Tymczasem ustępujący prezes sam należał do partii do niedawna rządzącej, a po tym, jak straciła władzę, miał wyraźny kłopot z odnalezieniem się w debacie publicznej i – niestety – wybrał milczenie.
Ale sam pan jest nie tylko adwokatem, ale i politykiem…
Działalności samorządowej staram się nie mieszać z polityczną, zresztą od 12 lat jestem bezpartyjny. Wystąpiłem z SLD protestując przeciw stylowi rządzenia, właśnie dlatego tak bardzo złoszczą mnie wyznawcy „dobrej zmiany”.
Czy, jak mówią autorzy „refleksji”, adwokatura łódzka podejmując kontrowersyjną uchwałę gorliwie angażuje się w spór polityczny i zajmuje stanowisko odmienne od większości obywateli?
To nie był udział w sporze politycznym, ale obrona podstawowych wartości ustrojowych. Gdy chodzi o imponderabilia, będę mówił to, co myślę, nie zastanawiając się, czy większość społeczeństwa myśli podobnie, czy inaczej. Cieszę się, że taką postawę przyjęli autorzy uchwały i ci, którzy ją poparli. W tym przypadku nie miałem zamiaru zastanawiać się, czy przypadkiem większość naszych rodaków nie uważa sędziów Trybunału za zbędnych inteligencików, którzy nie robią nic pożytecznego, a kasę biorą. To samo myślą o nas. Autorzy listu po prostu mnie zasmucili. Z niedowierzaniem odczytałem ich sugestię, że adwokatura powinna głosić to, co chce usłyszeć gawiedź.
Jaka jest więc w obecnej sytuacji rola adwokatury? Czy w ogóle powinniśmy zajmować stanowisko jako środowisko?
W toczącym się sporze adwokatura nie odgrywa żadnej roli, nikt się z nami nie liczy, nikt nie słucha. Uchwałę podjęliśmy dla siebie, ale właśnie dlatego dobrze, że została podjęta.
Czy adwokatura powinna zatem zabierać głos w debacie publicznej dotyczącej problemów ustrojowych? Czy raczej winniśmy myśleć kategoriami, iż do nas należy jedynie stosowanie prawa stanowionego i przeprowadzanie społeczeństwa przez jego meandry?
Gdybyśmy mieli przyjąć, że mamy milczeć w sprawach ustrojowych i tylko uczestniczyć w stosowaniu prawa ustanowionego przez rządzących, to byłoby wejście w rolę, w jakiej adwokatów widziały reżimy totalitarne różnej maści.
Jak pan się odniesie do zarzutu stosowania ograniczeń czasowych i przerwania wystąpienia adw. Andrzeja Bąka?
Przewodniczący ma zapewnić sprawny, zgodny z procedurą przebieg obrad i musi równo traktować wszystkich uczestników debaty. Ograniczenia czasowe są przyjmowane przez Zgromadzenie w zasadzie bez sprzeciwu. Gdy zebrani ustalą długość przemówień, to przewodniczący ma to wyegzekwować, niezależnie od tego, kto jest na mównicy.
Z wystąpieniem adw. Bąka był problem, który już występował w przeszłości. Zabierając głos w celu przedstawienia sprawozdania Komisji Rewizyjnej mógł przemawiać jedynie na temat prac i wniosków Komisji, bowiem tylko do tego został przez Komisję upoważniony. Gdy jednak obszernie wypowiadał się na różne inne tematy, na dodatek przekraczając ustalony przez Zgromadzenie czas wystąpienia, musiałem zareagować, przy czym jedynie apelowałem o zakończenie przemowy. Szkoda, że autorzy listu nie dostrzegają, że w punkcie „sprawozdanie Komisji Rewizyjnej” mogło być tylko zaprezentowane sprawozdanie tej komisji, a „rzeczową i pogłębioną wypowiedź” można było przedstawić podczas dyskusji.
Mam wrażenie, że większość koleżanek i kolegów zadania przewodniczącego obrad pojmuje podobnie. Jeśli zmienią zdanie i uznają, że każdy powinien przemawiać, jak długo zechce i na każdy temat, niezależnie od punktu porządku obrad, to wówczas prowadzenie obrad powinni powierzyć komuś innemu.
Z adw. dr. Maciejem Rakowskim rozmawiała adw. Katarzyna Piotrowska-Mańko
O autorze artykułu
