Pułapka polaryzacji – dlaczego tak łatwo dzielimy świat na dwie strony?
Obserwuję ostatnio, jak rozmowy przy rodzinnym stole coraz częściej kończą się trzaskaniem drzwiami. Jak znajomi przestają się do siebie odzywać po dyskusji o polityce. Jak ludzie w sieci, znajomi i mniej znajomi, życzą sobie nawzajem najgorszego. Diagnozy, dlaczego tak jest można poszukiwać w stwierdzeniu dość oczywistym – żyjemy w czasach polaryzacji.
Słowo „polaryzacja” odmieniane jest dziś przez wszystkie przypadki. I nie bez powodu. Wystarczy spojrzeć na nasze społeczeństwo – podzielone jak nigdy wcześniej na dwa zwalczające się obozy. My kontra oni. Nasi przeciwko tamtym. Dobrzy walczący ze złymi – z tym, że każda strona uważa, że to ona jest tą dobrą. Obok pojawia się inne zjawisko: „Ale przecież obie strony są tak samo winne!” – mówią niektórzy, stosując tak zwany symetryzm. To jak ustawienie znaku równości między różnymi poglądami, bez względu na ich faktyczną wartość. Skąd się to wszystko bierze i dlaczego tak łatwo
w to wpadamy?
Jest w nas coś pierwotnego…
Pomyślałam i poczytałam o naszych praprzodkach. Gdy spotykali kogoś nowego, musieli błyskawicznie ocenić: przyjaciel czy wróg? Bo od tej decyzji zależało ich przetrwanie. Ten pradawny instynkt tkwi w nas do dziś – lubimy dzielić świat na „swoich” i „obcych”. Nasze mózgi mają naturalną tendencję do kategoryzowania. To ewolucyjny mechanizm, który pomaga nam szybko przetwarzać informacje i podejmować decyzje. Dzielenie rzeczywistości na kategorie bezpieczne–niebezpieczne, swój–obcy czy dobre–złe było kluczowe dla przetrwania. Problem pojawia się, gdy te uproszczenia poznawcze stosujemy do złożonych kwestii społecznych. A relacje w środowisku zawodowym, w którym się obracamy czy w rodzinie, czy szersze konteksty polityczne, są właśnie takimi złożonymi kwestiami społecznymi.
Dodatkowo jesteśmy stworzeniami stadnymi. Potrzebujemy czuć, że należymy do grupy. To daje nam poczucie bezpieczeństwa i tożsamość. Podobno wystarczy losowo podzielić ludzi na drużynę niebieskich i czerwonych, by po kilku minutach zaczęli faworyzować członków swojej drużyny i podejrzliwie patrzeć na tych drugich. Brzmi znajomo?
Social media dolały oliwy do ognia
Tę naszą naturalną skłonność do podziałów social media podkręciły do maksimum. Algorytmy Facebooka, TikToka czy YouTube’a są jak narkotyk – podają nam treści, które wywołują silne emocje. Oburzenie. Gniew. Strach. Bo to właśnie takie treści najdłużej nas trzymają przed ekranem. Do tego scrolling, a nawet doomscrolling, który wpływa – co tu mówić – destrukcyjnie, żeby nie powiedzieć otępiająco na nasze mózgi. W efekcie widzimy coraz więcej skrajnych opinii, a umiarkowane głosy nikną w szumie. Widzimy to często. Post o tym, jak bardzo Y jest wściekły na polityka X, zbierze dziesięć razy więcej reakcji niż wyważona analiza jego działań.
Do tego dochodzą nasze bańki informacyjne. Otoczyliśmy się ludźmi myślącymi podobnie jak my. Obserwujemy strony, które potwierdzają nasze poglądy. Oglądamy telewizję, która mówi to, co chcemy usłyszeć. A kiedy przez przypadek trafimy na kogoś z „przeciwnej” strony, najczęściej widzimy karykaturę – najbardziej skrajny, najgłupszy
przykład.
Niewygodna prawda
Co się dzieje, gdy spotykamy się z faktami, które nie pasują do naszego światopoglądu? Czujemy się niekomfortowo. To jak swędzenie w głowie. Psychologowie nazywają to zdaje się dysonansem poznawczym. I co wtedy robimy? Najczęściej odrzucamy te niewygodne fakty. „To manipulacja!” „Fake news!” „Propaganda!”. Albo wymyślamy wytłumaczenia, które pozwalają nam zachować nasze przekonania. Słyszeliście kiedyś, jak ktoś mówi: „To była jednorazowa wpadka, normalne jest zupełnie co innego”?
W spolaryzowanym świecie ten mechanizm działa na sterydach. Wierzymy faktom, które pasują do naszej wizji świata. Odrzucamy te, które jej przeczą. I tak dwa obozy żyją w coraz bardziej oddzielnych
rzeczywistościach.
„Obie strony są tak samo złe”
W tej sytuacji część osób wybiera drogę na skróty – symetryzm. „Nie jestem ani z lewej, ani z prawej. Jestem pośrodku, bo tam jest rozsądek.” Brzmi niby mądrze, prawda? Problem w tym, że czasem to wymówka, by nie zajmować stanowiska. Jakby ktoś powiedział: „Jedni twierdzą, że Ziemia jest okrągła, inni, że płaska – prawda leży pewnie pośrodku, więc Ziemia ma kształt
naleśnika.” Symetryzm wynika często z całkiem dobrej intencji – chcemy być sprawiedliwi, wysłuchać obu stron. Ale czasem prowadzi do zrównywania poglądów, które na to nie zasługują. To jak stawianie w debacie klimatycznej jednego naukowca przeciwko jednemu denialiście, choć naukowców potwierdzających zmiany klimatu są tysiące, a denialistów garstka. Zawód adwokata sprzyja symetryzmowi. We krwi mamy stawanie po jednej stronie, wyszukiwanie argumentów istotnych i ważnych tylko dla jednej grupy. Niejako automatycznie słuchając argumentów przeciwnika, szukamy już kontrargumentów. Nawet nazewnictwo mamy antagonizujące w bardzo uproszczony sposób. Powód – pozwany – spór – wygrany – przegrany. Sytuacja zerojedynkowa. Strony są dwie, jest
spór i rozstrzygnięcie.
Jak się z tego wyplątać?
Czy da się wyrwać z zaklętego kręgu polaryzacji i symetryzmu? Droga nie jest łatwa, ale warto spróbować.
Po pierwsze, warto nauczyć się rozpoznawać manipulację w mediach, w tym szczególnie mediach społecznościowych. Kiedy ostatnio sprawdzaliśmy, czy informacja, która wywołała nasze oburzenie, jest prawdziwa? Czasem wystarczy kilka minut poszukiwań lub telefon do kogoś, kto jest blisko tematu, by odkryć, że rzeczywistość wygląda inaczej.
Po drugie, spróbujmy rozmawiać – naprawdę rozmawiać – z ludźmi o różnych poglądach i zapatrywaniach. Nie po to, by ich „nawrócić” czy pokonać w dyskusji, ale by zrozumieć, skąd się biorą ich przekonania. Może odkryjemy, że mają sensowne powody, by myśleć inaczej
niż my?
Po trzecie, świadomie wyjdźmy ze swojej bańki informacyjnej. Przeczytajmy artykuł z gazety, której normalnie nie czytamy. Posłuchajmy podcastu prowadzonego przez kogoś, z kim zwykle się nie zgadzamy. Nie od razu staniemy się fanem „przeciwnej” strony, ale przynajmniej zrozumiemy, jak ona myśli.
Życie jest bardziej skomplikowane
Największym wyzwaniem jest pogodzenie się z tym, że świat jest bardziej złożony, niż nam się wydaje. Rzadko kiedy rzeczywistość daje się podzielić na czarne i białe. Większość spraw ma wiele odcieni szarości – a nawet całą paletę barw.
Polaryzacja kusi nas prostotą – „my dobrzy, oni źli”. Symetryzm też oferuje komfort – „nie muszę się opowiadać po żadnej stronie”. Ale obie te postawy oddalają nas od prawdziwego zrozumienia skomplikowanego świata, w którym żyjemy. Mało tego, obie te postawy antagonizują nieraz wcześniej wspólnie funkcjonujące grupy.
Mądrość nie leży ani w skrajnościach, ani automatycznie pośrodku. Wymaga od nas wysiłku, by wyjść poza te proste kategorie. By przyznać, że czasem „nasi” się mylą, a „oni” mają rację. By rozważyć każdą sprawę osobno, zamiast kierować się plemiennymi odruchami.
W świecie, który coraz łatwiej dzieli się na zwalczające się plemiona, może to być nasze najważniejsze zadanie. Pamiętajmy, że adwokat ma być dociekliwy, ma być szczegółowy i drobiazgowy. Ma sprawdzać wszystko. Sprawdzajmy więc wszelkie informacje pojawiające się także na naszych mediach społecznościowych, filtrujmy, rozmawiajmy z tymi, których w tych mediach oczerniono lub choćby zasugerowano, że dopuścili
się czegoś, co jest naganne. Myślmy samodzielnie.
O autorze artykułu

- Adwokat. Mediator. Redaktor naczelna magazynu KRONIKA. Członek ORA w Łodzi.
Ostatnie posty
Aktualności2025.08.15Łódzki wkład w „Cud nad Wisłą”. Intelekt, taktyka i mobilizacja.
Najnowsze artykuły2025.05.16Pułapka polaryzacji – dlaczego tak łatwo dzielimy świat na dwie strony?
wydanie-782024.12.17Przystanek: Strasbourg
wydanie-782024.12.17Zielone światło, czerwony alarm – ochrona kultury społeczności rdzennych w obliczu zmian