Pogaduchy o sztuce i gotowaniu – wspomnienie o Elżbiecie Czubińskiej
Trudno pisać o Niej w czasie przeszłym. A to już półtora roku od pożegnania Elżbiety. Za wcześnie. Przegadałyśmy wiele godzin: w pokoju adwokackim w sądzie i wieczorami przez telefon; była ciekawą, serdeczną rozmówczynią. Nigdy nie odmawiała rady i dyskusji o prawie cywilnym i rodzinnym, w którym była wybitną specjalistką. Polecała i pożyczała literaturę przedmiotu, dzieliła się wiedzą, doświadczeniem i inspirującymi uwagami. Z pełnym zaufaniem zwracałam się do niej o pomoc i radę także w sprawach osobistych…
Ale to, co dla mnie najważniejsze i najbardziej inspirujące w kontakcie z Elżbietą, to nasze rozmowy, które nazywałyśmy „pogaduchami o sztuce i gotowaniu”. Przez wiele lat telefonicznie recenzowałyśmy wydarzenia kulturalne. Pamiętam, jak przeżywałyśmy eliminacje do XVI Konkursu Chopinowskiego (w 2010 roku), spierając się o niezasłużone, zdaniem Elżbiety, laury dla Julianny Awdiejewej i pominięcie w finale Chaziainowa. Elżbieta słuchała muzyki i znała się na niej świetnie. Zdarzało się, że telefonowałam do niej wieczorem i spotykałam się z odmową rozmowy, bo Ela odsłuchiwała właśnie np. V symfonię Mahlera, „a tego nie można przecież w żadnym razie przerwać”. Często gadałyśmy godzinami o najnowszych spektaklach teatru TV i filmach.
Elżbieta niezwykle dużo czytała. Nie mówię o kanonie XIX- i XX-wiecznej literatury polskiej i obcej, który miała w małym palcu, ale ciągle odkrywała nowe wydawnictwa i pisarzy. Śledziła na bieżąco nowe pozycje na rynku literackim. Przez lata wymieniałyśmy się książkami. Ostatnio, nieco zmęczone beletrystyką, rzuciłyśmy się na biografie, dzienniki i wspomnienia. Elżbieta, po odkryciu np. ostatnio wydanych biografii poetów (Miłosza, Tuwima, Broniewskiego), czy Próby biografii Korczaka albo Dzienników Pilcha – natychmiast pogrążała się w lekturze. Nie mam pojęcia, kiedy znajdowała na to czas, ale potrafiła w ciągu kilku dni przeczytać opasłe tomy i być gotową do dyskusji. Zawsze ciekawej, mądrej, popartej cytatami i odniesieniami. Bardzo mi tego brakuje… Tak jak rozmów o gotowaniu, w czym Ela także była mistrzynią! Raczyła mnie opowieściami o przysmakach kuchni staropolskiej i litewskiej, dzieliła się przepisami i doświadczeniem. A po skosztowaniu jej faworków nigdy już nie odważyłam się zaryzykować z wyrobem własnych. Podobnie z tortem z kruchego ciasta. To było mistrzostwo świata!
***
Nie zdążyłam wymienić z Elą biografii Havla na Tyrmanda, ani Cynkowych chłopców na Koniec czerwonego człowieka Swietłany Aleksijewicz. Wyobrażam sobie, jak uradowałby ją Nobel dla tej pisarki, która jak mało kto potrafi pisać o odwadze i cierpieniu. Nie obgadałam z nią już wyników ubiegłorocznego Konkursu Chopinowskiego…
Chciałabym, żeby przeczytała wiersz Julii Hartwig:
Porozumienie
Dorośli mogą wszystko!
woła z płaczem
Dzisiaj jesteś już dorosła
i wiesz jak niewiele dorośli mogą
Tak i ja dzisiaj mówię:
Oni mogą wszystko
ci co odeszli
Dlaczego więc ich nie ma
kiedy tak bardzo ich potrzebujemy
Ale oni tylko rozkładają ręce
uśmiechają się i odpowiadają:
Kiedy będziesz tu
sama się o tym przekonasz.
O autorze artykułu
