Łódzki wkład w „Cud nad Wisłą”. Intelekt, taktyka i mobilizacja.
Obchody Święta Wojska Polskiego, w których 15 sierpnia uczestniczyła delegacja naszej Izby, skłaniają do spojrzenia na Bitwę Warszawską z mniej znanej, lokalnej perspektywy. Zwycięstwo z 1920 roku nie było jedynie dziełem cudu czy geniuszu Naczelnego Wodza. To suma tysięcy aktów odwagi, pracy i – co szczególnie interesujące – intelektu. Łódź i jej mieszkańcy odegrali w tej historii rolę znacznie większą, niż mogłoby się wydawać.
Mózg operacji pochodził z Łodzi
Najważniejszym, choć przez lata niedocenianym, łódzkim wkładem w zwycięstwo była praca Jana Kowalewskiego. Urodzony w Łodzi absolwent tutejszej Szkoły Handlowej okazał się kryptologicznym geniuszem. Jako szef Biura Szyfrów złamał sowieckie kody radiowe, dając polskiemu dowództwu bezcenny wgląd w plany wroga.
To właśnie dzięki zespołowi Kowalewskiego marszałek Piłsudski znał dokładne pozycje dywizji Tuchaczewskiego, ich cele, a nawet stan morale. Wiedział, gdzie znajduje się luka w sowieckim froncie, w którą można było wbić klin kontrofensywy znad Wieprza. Złamanie szyfrów pozwoliło również na skuteczne zagłuszanie komunikacji Armii Czerwonej w kluczowych momentach bitwy. Był to triumf wywiadu i analizy, który dał polskim dowódcom przewagę informacyjną, bez której zwycięstwo byłoby niemożliwe.
Taktyczny majstersztyk pod Radzyminem
Podczas gdy Kowalewski dostarczał danych, na polu bitwy decydowała taktyka. Tu na pierwszy plan wysuwa się kapitan Stefan Pogonowski, dowódca batalionu w “łódzkim” 28. Pułku Strzelców Kaniowskich. Jego nocny wypad z 14 na 15 sierpnia spod Modlina nie był aktem desperacji, lecz precyzyjnie skalkulowanym ryzykiem. Atak niewielkich sił na skrzydło wielokrotnie liczniejszej 4. Armii sowieckiej wywołał wrażenie okrążenia. Sowieccy dowódcy, pozbawieni łączności (dzięki pracy ludzi Kowalewskiego), wpadli w panikę i zarządzili odwrót, co otworzyło drogę do rozbicia całego frontu. Pogonowski, który poległ w tej akcji, jest dziś pochowany na Starym Cmentarzu w Łodzi, a jego imię nosi jedna z łódzkich ulic.
Miasto, które stało się frontem
Wkład Łodzi to także ogromny wysiłek organizacyjny i społeczny. Latem 1920 roku w mieście działał Obywatelski Komitet Obrony Państwa, koordynujący zbiórki pieniędzy, rekrutację ochotników i zaopatrzenie dla wojska. Na wezwanie do broni odpowiedziało blisko 6 tysięcy łodzian – robotników, studentów, harcerzy i uczniów, którzy zasilili szeregi Armii Ochotniczej.
Łódzkie szpitale przekształcono w szpitale polowe, przyjmujące rannych z frontu. To w nich umierali bohaterowie bitwy, chowani później m.in. na cmentarzu na Zarzewie. Całe miasto żyło wojną, stając się zapleczem dla walczącej stolicy.
Historia łódzkiego wkładu w Bitwę Warszawską to opowieść o czymś więcej niż tylko o ofierze krwi. To historia o strategicznym znaczeniu informacji (Kowalewski), o taktycznej błyskotliwości (Pogonowski) i o niezwykłej zdolności do mobilizacji całego społeczeństwa. Historia warta przypomnienia, że o losach państw decyduje nie tylko siła militarna, ale również kapitał intelektualny i sprawność organizacyjna – lekcja, która pozostaje aktualna do dziś.
Opr. Katarzyna Piotrowska-Mańko






O autorze artykułu

- Adwokat. Mediator. Redaktor naczelna magazynu KRONIKA. Członek ORA w Łodzi.
Ostatnie posty
Aktualności2025.08.15Łódzki wkład w „Cud nad Wisłą”. Intelekt, taktyka i mobilizacja.
Najnowsze artykuły2025.05.16Pułapka polaryzacji – dlaczego tak łatwo dzielimy świat na dwie strony?
wydanie-782024.12.17Przystanek: Strasbourg
wydanie-782024.12.17Zielone światło, czerwony alarm – ochrona kultury społeczności rdzennych w obliczu zmian