Do Rady mam blisko
Wywiad z Michałem Wojtysiakiem, kandydatem na stanowisko dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi.
Występujesz w życiu w wielu rolach: adwokata, rycerza, ojca, absolwenta prawa i historii sztuki. Jak udało ci się to wszystko pogodzić?
Prawda? Dużo tego, ale tak już potoczyło się moje życie. Obserwowałem pracę wspaniałych adwokatów (Mirosławy Brodniewicz i Barbary Pszczółkowskiej) walczących o odszkodowanie po śmierci mojego ojca. Wtedy postanowiłem zostać adwokatem. Miałem problem z rysowaniem i moja nauczycielka zasugerowała mi poszerzenie wiedzy o historię sztuki. Skończyłem studia magisterskie w obu tych dziedzinach, potem dostałem się aplikację. Rycerstwo było zawsze obok tego. Zaczytując się książkami historycznymi, szczególnie z okresu krucjat, zastanawiałem się, jak rycerze nosili zbroję i jak by to było – teraz ją założyć. Okazało, się, że jest to możliwe, bo ruch rekonstrukcyjny akurat w latach 90. zaczął się rozwijać. Zaangażowałem się w jego działanie i dalej rozwijam się tym zakresie. Pięć lat temu zacząłem też jeździć konno. Zainteresowanie rekonstrukcją historyczną realizuję już od 30 lat. Zawsze chciałem być ojcem, więc kiedy chłopcy się urodzili, chętnie zaangażowałem się w opiekę nad nimi i ich wychowanie. Z żoną zawsze dzialiśmy się i dzielimy obowiązkami rodzicielskimi. To jest wspaniałe, bo synowie są związani z każdym z rodziców.
Dlaczego zaangażowałeś się w pracę w samorządzie adwokackim? Co do tej pory w nim robiłeś?
Uważam, że samorząd to jedna z podstaw dla działania niezależnej adwokatury. Jestem całkowicie zakręcony na jego punkcie i praca w samorządzie jest dla mnie ogromną przyjemnością. Na aplikacji byłem wicestarostą roku, pomagałem Kasi Trocińskiej we wszystkich sprawach związanych z funkcjonowaniem naszego roku. W między czasie zacząłem pisać artykuły do „Kroniki”, zostałem przyjęty do jej redakcji, w której jestem do dziś. Jako młody adwokat zaangażowałem się w pracę komisji kulturalnej działającej przy ORA, a następnie w pracę Komisji ds. Szkolenia Aplikantów Adwokackich. W międzyczasie próbowałem szczęścia, kandydując w wyborach samorządowych do organów Izby. W 2016 roku dziekan Jarosław Szymański zaproponował mi startowanie w wyborach i tym razem się udało. Najpierw jako zastępca członka Rady, a od grudnia 2016 jako członek ORA pełniłem funkcję opiekuna pokojów adwokackich. Przed wprowadzeniem nowego ustawodawstwa w zakresie ochrony danych osobowych dziekan powierzył mi misję koordynatora ds. RODO przy ORA. Zorganizowałem wtedy szkolenie z tej tematyki dla członków Izby, a przez całą kadencję uczestniczyłem także we wdrażaniu wszystkich procedur dotyczących danych osobowych Izby, czym z rozpędu zajmuję się do dziś. W związku z obchodami 100-lecia Adwokatury Polskiej oraz 70-lecia Łódzkiej Izby Adwokackiej dziekan przekazał mi koordynację działań związanych z tymi obchodami, w czym czułem się jak ryba w wodzie. Pomijając organizację licznych imprez towarzyszących, największym wyzwaniem było dla mnie zorganizowanie wystawy „100 lat adwokatury – Adwokaci Łodzi 1918–2018”, mieszczącej się naszej siedzibie przy ul. Piotrkowskiej. Mam nadzieję, że wystawa podobała się odwiedzającym; jej efektem było utworzenie stałej ekspozycji pamiątek po adwokatach i zgłoszenie do Łódzkiej Nocy Muzeów. Podczas organizacji wystawy objawił się mój bakcyl muzealnika, co zapoczątkowało powstanie Izby Pamięci Adwokatury w następnej kadencji. W czasie pandemii udało mi się także zorganizować i koordynować wszystkie posiedzenia Rady w formie hybrydowej. Później mogłem moje doświadczenie w tym zakresie wykorzystać przy organizacji pierwszego hybrydowego Zgromadzenia naszej Izby, na którym zostałem wybrany na członka ORA na następną kadencję. W tamtych wyborach bardzo mocno zaangażowałem się po stronie Maćka Lenarta jako kandydata na dziekana. Poświęciłem koledze i jego kampanii masę mojego czasu i energii. Maciej jednak przegrał, a nowym dziekanem został Sylwek. Nie miałem żadnych problemów, aby podjąć z nim współpracę, kiedy powierzył mi kierowanie Komisją ds. Administrowania i Ochrony Mienia Izby. Funkcję tę sprawuję do dziś (efekty tej pracy mogą Państwo poznać, czytając moje sprawozdanie kadencyjne).
Kolejną inicjatywą, jaką się zająłem, było współtworzenie i prowadzenie Izby Pamięci Adwokatury jako jej kurator. Jestem za tę szansę i możliwość bardzo wdzięczny naszemu dziekanowi oraz wiceprezesowi NRA Bartoszowi Tiutiunikowi, którzy pomogli przenieść pamiątki Muzeum Adwokatury Polskiej do Łodzi. Od tej pory zaczęła się moja pasjonująca przygoda muzealna z pamiątkami po polskich adwokatach. Moja małżonka nazywa ją moim trzecim dzieckiem i chyba tak jest. Jestem całkowicie zakręcony na punkcie Izby Pamięci Adwokatury i zdaję sobie sprawę, że Państwo mogą mieć czasami tego zakręcenia dosyć ze względu na liczne publikacje i inicjatywy związane z IPA, które podejmowałem w ostatniej kadencji. Ale proszę mnie zrozumieć, nie chcę, żeby nasza historia była zapomniana. Chciałbym ją jakoś zachować. Bez działania w mediach społecznościowych i na miejscu w IPA na ul. Piotrkowskiej nie da się osiągnąć tego celu. Jako członek ORA brałem w tej kadencji w jeszcze wielu innych, w tym wspólnie organizowanych przez członków Rady inicjatywach i mam nadzieję, że w tym zakresie nie zawiodłem ani Państwa, ani naszego dziekana czy kolegów z ORA (w tym zakresie odwołuję się do sprawozdania). Obserwując problemy, z jakimi mierzy się Rada, podjąłem decyzję o kandydowaniu na stanowisko dziekana. Wykonując tak wiele prac samorządowych oraz pracując jako adwokat od prawie 20 lat, nabyłem odpowiednie doświadczenie w zakresie funkcjonowania samorządu, żeby myśleć kierowaniu jego działaniem. Z tego powodu chciałbym przekonać Państwa do zagłosowania na mnie i obdarzenia mnie mandatem do kierowanie naszą Izbą.
Wydajesz się człowiekiem bardzo obciążonym różnymi obowiązkami i realizującym wiele pasji jednocześnie. Czy masz przestrzeń, żeby poświęcić się pracy samorządowej w tak dużym zakresie, w jakim jest to potrzebne do piastowania funkcji dziekana?
Wnikliwie przemyślałem tę kwestię. Temu między innymi służyła moje wyprawa do Santiago. Dokonałem swego rodzaju rachunku sumienia i stwierdziłem, że mam takie możliwości. Moja sytuacja finansowa jest stabilna, a źródła dochodów są zdywersyfikowane i stałe. Sprawy rodzinne także są poukładane, od wielu lat korzystamy ze wspaniałej pomocy, więc nie dostrzegam większych zagrożeń również dla tej sfery życia. Jestem pogodzony z tym, że mogę zmierzyć się z koniecznością ograniczenia moich pozazawodowych pasji. Mam świadomość, że piastowanie funkcji dziekana wiąże się z dużym obciążeniem czasowym i jestem na to przygotowany. Jak powiedziałem wcześniej, bardzo lubię pracę dla samorządu, więc w pewnym sensie traktuję ją jako moje następne hobby. Nie boję się tego wyzwania. Poza tym mieszkam i mam kancelarię blisko siedziby Rady, do której często spaceruję, wykonując moje obowiązki
Skąd pomysł na kandydowanie na stanowisko dziekana?
Od samego początku tej kadencji w Radzie istniały pewne podziały i czułem czasami (może jest to pogląd nieobiektywny), że nie mam wpływu na to, co się dzieje; że wiele decyzji jest podejmowanych bez zasięgnięcia mojego (i innych członków Rady) zdania. Moje obserwacje nie były odosobnione, wydaje mi się, że podobnie odczuwali to także inni członkowie Rady, którzy nie byli w pełni dopuszczeni do zarządzania Izbą. W moim przekonaniu było to przyczyną powstania dalszych innych problemów, o których się mówi w naszym środowisku. W sprawozdaniach kadencyjnych można będzie je dostrzec. W czasie ostatniej kadencji w Radzie zdałem sobie sprawę z tego, ile rzeczy można zrobić poprzez mądre podejmowanie decyzji. Podoba mi się wizja samorządu otwartego, wspólnie zarządzanego, transparentnego dla wszystkich, dlatego postanowiłem spróbować. Mój program jest odzwierciedleniem moich przekonań. Zarządzam już od kilku lat dużą organizacją społeczną oraz mniejszymi, a pozytywne efekty tej pracy są dostrzegane. Pomyślałem, że moja kandydatura może wprowadzić w Izbie pozytywne zmiany. Myślę, że gdybym został wybrany dziekanem, miałbym większe możliwości, żeby pomóc innym.
Skąd nazwa NOVAORA2025? Co się pod nią kryje?
Zastanawiałem się nad kandydowaniem na stanowisko dziekana, stworzyłem mój program, a jego treść przekonała kolegów i koleżanki, którzy postanowili mi pomóc w jego urzeczywistnieniu. Moja wizja przekonała adwokatów ze wszystkich pokoleń. Trochę zainspirowały mnie działania wyborcze w innych Izbach. Wiem, że aktualna Rada jest krytykowana przez nasze środowisko (jako jej członek też jestem poddany krytyce), dlatego staram się stworzyć alternatywę dla dotychczasowego funkcjonowania Rady. Myślę, że tę nowość mogą Państwo zauważyć w przebiegu kampanii wyborczej oraz w kandydatach do organów samorządu (adwokatach, których większość jeszcze nie była członkami organów samorządowych). Chodzi o nową jakość i sposób realizacji celu, jakim jest otwarty, transparentny samorząd bez podziałów i frakcji. Pracę nad tą nową wizją zaczynałem w innym składzie, jednak w związku z decyzją części moich przyjaciół nasze drogi się rozeszły. Ta decyzja mnie zaskoczyła, ale takie jest życie, trudno. Ku mojemu zdziwieniu zostałem jednak wsparty przez wiele moich koleżanek i kolegów, którzy dali mi siłę do dalszych działań. Jesteśmy otwarci na wszystkie pomysły oraz na współpracę ze wszystkimi, którzy chcą współdziałać na rzecz i w najlepszym interesie adwokatów i całej naszej Izby.
Niedawno przeczytaliśmy na forum posty, w których pojawiają się zarzuty, że twój program jest „ściemą”. Co o tym sądzisz?
Bardzo długo zastanawiałem się nad programem, starałem się go konfrontować z rzeczywistością oraz moimi siłami, ale przede wszystkim możliwościami naszej Izby. Jego postulaty są w pełni możliwe do urzeczywistnienia. Nie wiem, co w nim mogłoby być „ściemą”. Wszystko jest prawdziwe, szczególnie w zakresie zagadnień, które zależą bezpośrednio od działań dziekana i Rady oraz ich możliwości czasowych (np. kwestia organizacji spotkań). Program zawiera same konkrety. Tam zaś, gdzie jego fragmenty zależą od czynników zewnętrznych, po części niezależnych od nas, fakt ten jest wyraźnie zaakcentowany (np. w Inkubatorze Przedsiębiorczości, który traktujemy jako pewien eksperyment). Część postulatów programowych była i jest już w tej chwili realizowana (np. w zakresie integracji czy sprawach majątkowych) i wychodzi. Z tego powodu nazywanie programu „ściemą” jest poważnym nadużyciem, zarzutem nieprawdziwym, mającym charakter pomówienia.
Skoro program nie jest „ściemą”, opowiedz o punkcie programu, który wydaje się najistotniejszy. Jak chcesz realizować transparentność majątkową Izby?
MW: To bardzo proste: po każdym posiedzeniu Rady w newsletterze przesyłanym bezpośrednio na skrzynki poczty elektronicznej adwokatów powinny być przekazywane informacje o przebiegu posiedzenia i jego wynikach, a także o stanie aktywów Izby oraz wysokości zadłużenia. Chciałbym także, żeby wszystkie projekty uchwał majątkowych były przed głosowaniem podawane do wiadomości członków Izby. Oczywiście, wszystko powinno odbywać się w granicach rozsądku, aby nie wpływać negatywnie na bieżące zarządzanie Izbą. Dzięki temu moglibyśmy uniknąć niepotrzebnej dyskusji, którą jakiś czas temu obserwowaliśmy w sprawie montażu klimatyzacji w siedzibie Rady lub też w kwestii podniesienia składek. Chciałbym dążyć do tego, aby każdy z nas mógł w łatwy i szybki sposób uzyskać aktualne informacje o swoich rozliczeniach z Izbą. Te informacje powinny być po prostu dostępne dla nas wszystkich, tylko wtedy unikniemy niedomówień i nieporozumień na tym tle.
Z jakimi problemami majątkowymi mierzy się Izba i jaka jest koncepcja na ich rozwiązanie?
MW: Nasza izba mierzy się z dwoma podstawowymi problemami majątkowymi. Pierwszy polega na powiększającym się stale zadłużeniu wynikającym z zaległości w płatnościach składek adwokackich, kar dyscyplinarnych oraz innych wierzytelności. Opisałem ten problem w moim sprawozdaniu za rok 2024 (oraz kadencyjnym). Drugi zaś polega na dyskusyjnej dystrybucji środków na różne cele, w których niekoniecznie uczestniczą wszyscy członkowie Izby. Próbując rozwiązać pierwszy problem, chciałbym przede wszystkim wrócić do zgłoszonych przez Komisję AIOM propozycji z czerwca 2024 r. (omówionych w moim sprawozdaniu), które niestety nie zostały wdrożone. Potrzeba zdecydowanych i zaplanowanych działań, które rozciągną się przynajmniej na rok. Ważne przy rozwiązywaniu tego problemu jest budowanie zaufania do samorządu i współodpowiedzialności wszystkich adwokatów za stan majątkowy Izby.
Poza tym potrzebne jest dokładne przejrzenie listy wydatków Izby i sprawdzenie, gdzie można oszczędzić. Służyć temu może audyt, który warto przeprowadzić na początku nowej kadencji. Pomoże to zdiagnozować ewentualne problemy finansowe i rozeznać się w aktualnym stanie majątku Izby. Dodatkowo dobrym pomysłem byłoby korzystanie z zewnętrznych źródeł finansowania. Między innymi z mojej inicjatywy zaczęliśmy w mijającej kadencji wprowadzać rozwiązania mające na celu zorganizowanie takiego finansowania. Pozyskane w ten sposób środki mają być przeznaczone na remont elewacji budynku przy ul. Piotrkowskiej. Z ostatnich wiadomości wiem, że te działania zakończyły się sukcesem. Aby jednak podjąć szersze działania, potrzebne jest powołanie fundacji przy Izbie, która będzie pośredniczyła w pozyskiwaniu i dystrybucji tych środków.
Czy nie czujesz się współodpowiedzialny za te problemy jako członek dwóch ostatnich kadencji Rady?
MW: Trzeba mieć na uwadze, że niektóre z problemów pojawiły się niezależne od nas, np. pandemia, inflacja lub podwyżka wynagrodzeń będących następstwem podwyżki płacy minimalnej. Jako członkowie Rady głosowaliśmy wspólnie nad uchwałami i podejmowaliśmy określone decyzje. Inną sprawą jest, że o projektach niektórych uchwał byliśmy informowani dopiero na posiedzeniach Rady. Zrobiłem wszystko, co mogłem zrobić, działając indywidualnie, aby tym problemom przeciwdziałać. W trakcie kadencji wielokrotnie zwracałem uwagę na pojawiające się problemy między innymi związane z płatnością składek. Zauważyłem, że wysokość niezaspokojonej wierzytelności Izby z tytułu składek w ciągu ostatniego roku istotnie się zwiększyła. Dostrzegając te problemy, z inicjatywy kierowanej przeze mnie komisji zaproponowaliśmy konkretne mechanizmy ich usunięcia. Niestety, wbrew moim staraniom, te rozwiązania nie zostały wdrożone.
Czy według ciebie ze składek adwokatów powinny być finansowane imprezy integracyjne?
Składki powinniśmy wydawać na wszystko, co uznamy za ważne. Integracja kulturalna i sportowa jest ważna dla budowania poczucia wspólnoty i dobrej współpracy między członkami Izby. Wydatki jednak powinny być dokonywane z odpowiednią ostrożnością i rozeznaniem. Uważam, że ze składek do pewnego stopnia powinny być finansowane imprezy integracyjne, ale na innych zasadach. Sądzę, że osoby uczestniczące w tych inicjatywach powinny w znacznie większym stopniu partycypować w ich kosztach. Bezpośredni udział finansowy Izby w takich wydarzeniach powinien być możliwie jak najmniejszy. W ostatniej kadencji starałem większość imprez współorganizowanych przeze mnie przeprowadzić jako bezkosztowe lub składkowe. Uważam, że należy tę dobrą praktykę kontynuować.
Powiedzieliśmy o problemach. Czy osiągnęliście jakieś sukcesy?
Myślę, że wiele spraw w poprzedniej kadencji było wyzwaniem i sukcesem. Ze względu na obszerność tego wywiadu wymienię te sukcesy, do których zaistnienia bezpośrednio się przyczyniłem. Ogromnym sukcesem jest np. zagospodarowanie budynku przy ul. Piotrkowskiej – mamy z tego tytułu potężne dochody – około 380 tys. zł z wynajmowanych lokali rocznie. Pierwsze piętro budynku zaś nie stoi puste, zorganizowaliśmy tam Izbę Pamięci Adwokatury – miejsce odwiedzane przez licznych gości. W ostatnim okresie udało się na uzyskać dotacje na remont budynku przy ul. Piotrkowskiej, a środki zewnętrzne pozyskane w ten sposób stanowią duży element wartości środków remontowych. To chyba najważniejsze sukcesy. Poza nimi zorganizowaliśmy wiele uroczystości i spotkań edukacyjnych nie tylko w IPA, lecz także współpracując z sądami i uczelniami; nie można o nich zapomnieć. Co do innych sukcesów to myślę, że wymienią je moi koleżanki i koledzy startujący w nadchodzących wyborach w swoich wypowiedziach.
Zgłosiłeś kandydatury adwokatów do organów Izby, podobnie jak inni kandydaci w poprzednich i bieżących wyborach samorządowych. Obsadzenie organów zależy od decyzji adwokatów – wyborców. Po wyborach może okazać się, że poparcie uzyskają inni adwokaci niż proponowani przez ciebie. Czy zamierzasz współpracować ze wszystkimi adwokatami, którzy otrzymają mandat do organów Izby, niezależnie od tego, których kandydatów na dziekana oni wspierali przed wyborami?
Zgłaszanie kandydatur adwokatów do organów Izby przez kandydata na dziekana jest sprawą naturalną. Tak działo w poprzednich wyborach samorządowych i dzieje się teraz w innych izbach (krakowskiej, wielkopolskiej, a teraz katowickiej czy warszawskiej). W związku z tym nie rozumiem zarzutów, jakie są formułowane, że takie postępowanie to autorytarne narzucanie Izbie większości Rady. Jeszcze w listopadzie i w grudniu 2024 r. zarzucano mi, że nie mam żadnego zaplecza i poparcia. Teraz zaś kiedy to poparcie i zaplecze się pojawiły, także jest to krytykowane.
Koleżanki i kolegów, których zgłosiłem jako kandydatów do organów samorządowych, oceniam ich jako wspaniałych ludzi i adwokatów, pracowitych i profesjonalnych, a przy okazji obdarzonych empatią. Chcą ze mną współpracować i popierają mój program. Mam jednak pełną świadomość, że moja ocena oraz ich chęci nie są decydujące w kontekście wyboru Zgromadzenia Izby. To Państwo zdecydujecie – nie ja ani jakikolwiek inny kandydat startujący w wyborach. W pełni zaakceptuję każdy wynik głosowania Zgromadzenia. Moim naczelnym celem jest praca na rzecz Łódzkiej Adwokatury, czy to jako dziekan, czy członek Rady albo członek Komisji. Zamierzam realizować ten cel, współpracując ze wszystkimi, którzy też go chcą osiągnąć, bez względu na ich sympatie i poglądy wyborcze. Tak też postępowałem od zawsze mimo istniejących w ostatniej kadencji różnic zdań i podziału w Radzie. Współpracowałem z każdym i spotyka mnie z tego powodu krytyka. Uważam, że to była jedyna słuszna postawa, skoro adwokaci wybrali mnie do organu samorządowego powołanego do służby w interesie wszystkich adwokatów Izby. Wśród kandydatów do organów Izby jest wielu wspaniałych adwokatów chętnych do pracy, mających wspaniałe pomysły do realizacji. Jestem przekonany, że moje poprzednie doświadczenie w pracy samorządowej i dotychczasowa postawa sprawią, że nie będę miał problemów ze współpracą ze wszystkimi wyłonionymi w wyborach koleżankami i kolegami.
Jesteś adwokatem od prawie 20 lat. Jak oceniasz w tej chwil sytuację w naszym zawodzie. Co zmieniło się od czasów, gdy zaczynałeś?
Zmieniło się bardzo dużo. Przede wszystkim rynek prawniczy jest przesycony prawnikami (adwokatami i radcami prawnymi), a zatem jest większa konkurencja, co wpływa na zmniejszenie się naszych dochodów. Skutkiem jest coraz większa pauperyzacja zawodu i odchodzenie od niego. W przypadku adwokatów celem staje się radcostwo (gdzie składki są mniejsze i można pracować na podstawie umowy o pracę) albo sądy (stanowiska sędziowskie referendarskie, a nawet asystenckie). Ci, którzy zostają w zawodzie, gonią za zleceniami, mierzą się z szeregiem obowiązków o charakterze formalnym czy administracyjnym, podatkami, ZUS-em etc. Z dobrych rzemieślników staliśmy się wyrobnikami. Tylko nielicznym udaje się osiągnąć w miarę stabilną sytuację. Dlatego jest trudniej i gorzej, a nawet czasami beznadziejnie. Nie dziwię się więc młodszym koleżankom i kolegom, że mogą czuć się niezadbani i uważają, że samorząd zawodowy nic dla nich nie robi (co nie jest do końca prawdą). Uważam, że trzeba spróbować tą sytuację choć trochę poprawić.
JK: Jak oceniasz sytuację młodych adwokatów w tej chwili? Dlaczego chcesz im pomóc?
MW: Tak jak powiedziałem powyżej, sytuacja adwokatów od czasów, gdy sam zaczynałem, zmieniła się bardzo na niekorzyść. Mam wielu znajomych wśród młodych adwokatów i rozmawiając z nimi, zdaję sobie sprawę z tego, jaka przepaść dzieli czasy z początku XXI wieku i sytuację aktualną. Dlatego poprzez działania samorządowe chciałbym udzielić im systemowo zaadresowanej do nich pomocy, polegającej na przygotowaniu ich jeszcze jako aplikantów do trudów prowadzenia działalności gospodarczej w naszych czasach po zatrudnienie w Izbie osoby, która będzie zajmowała się pomocą w podejmowanej działalności, uzyskaniu dotacji, ewentualnie poszukiwaniu źródeł pomocy z funduszy unijnych. Chciałbym także, aby jeden z członków nowo wybranej Okręgowej Rady Adwokackiej pełnił rolę rzecznika/reprezentanta młodych kolegów i koleżanek przed organami samorządowymi. Wydaje mi się, że w tej chwili, mimo prężenie działającej Komisji Interwencji, problemom młodych adwokatów nie poświęca się tyle uwagi, co powinno. Z tego biorą się czasami nieporozumienia i pretensje młodych koleżanek i kolegów do samorządu. Myślę przy okazji, że taka aktywność może przyczynić się do odbudowania zaufania do samorządu zawodowego wśród młodszych pokoleń, co samo w sobie jest też jednym z naczelnych moich celów do osiągnięcia w nowej kadencji. Podobne narzędzia pomocy chciałbym zadedykować wszystkim poprzez eksperymentalny program Inkubatora Przedsiębiorczości.
Czym ma być Inkubator Przedsiębiorczości?
Głównym pomysłodawcą tego projektu jest nasz kolega Marek Kilichowski, który w nadchodzących wyborach samorządowych ubiega się o stanowisko członka Okręgowej Rady Adwokackiej. Marek zainspirował się niezrealizowanym pomysłem, jaki pojawił się w naszej wcześniejszej kampanii wyborczej, dotyczącym zorganizowania pracy w tańszych warunkach tzw. open space. Uznał on, że można spróbować zorganizować przestrzeń o charakterze biurowym w tej formie dla wszystkich potrzebujących taniego adresu kolegów i koleżanek. Zakres projektu został określony w naszym programie. W tej przestrzeni (którą trzeba będzie wynająć lub urządzić w jednej z naszych nieruchomości) każdy zainteresowany adwokat mógłby za niewielką opłatą miesięczną skorzystać z możliwości jej użytkowania wraz ze podstawowym wyposażeniem biurowym i pracownikiem obsługi. Część projektu byłaby finansowana z opłat pokrywanych przez korzystających z przestrzeni, a pozostałe koszty byłyby zasilane z funduszy zewnętrznych (w tym przez fundusze unijne związane z organizacją miejsc pracy). Projekt ma charakter bardzo eksperymentalny, więc trzeba byłoby sprawdzić, czy cieszyłby się jakimkolwiek Państwa zainteresowaniem, a jeżeli tak, to można byłoby przedsięwziąć działania związane z jego organizacją. Na pewno bardzo użyteczna w tej kwestii mogłaby być powołana przy Izbie fundacja. Jest to oczywiście pewien pomysł, który, gdyby został zaakceptowany przez chętnych koleżanki i kolegów, mógłby być następną formą pomocy samorządu dla adwokatów.
Po co adwokatom coaching?
Po prawie 20 latach wykonywania zawodu zauważyłem, że to jednak ciężki kawałek chleba. Poza naszymi obowiązkami prawniczymi działamy jako psychologowie, rozmawiamy z naszymi klientami, przejmujemy trochę ich problemy, do tego codzienne problemy walki z tzw. systemem. To rujnuje psychikę i jest ciężkie do akceptacji i przepracowania. Przez swoje hobby i prace społeczną, a także rozmowy z ludźmi, sam daję sobie z tym radę. Ale wydaje mi się, że nie wszyscy wytrzymują. Zacząłem poznawać temat i okazało się, że istnieje bardzo dużo propozycji dotyczących tzw. coachingu dla adwokatów. Ma to charakter tzw. superwizji – są to zajęcia dla adwokatów przeprowadzone przez innego adwokata, z którym można porozmawiać o problemach i poszukać rozwiązań. Być może zorganizowanie takich zajęć przez Izbę jest potrzebne; oczywiście ich finansowanie obciążyłoby w całości uczestników zajęć.
Ostatnio współorganizowałeś bal ostatkowy, zwiedzanie Izby Pamięci w każdym miesiącu, projekcje filmów. Czemu to miało służyć? Co sądzisz o integracji środowiska zawodowego?
Prywatnie jestem osobą bardzo towarzyską i uwielbiam spędzać czas z innymi ludźmi. Moje zainteresowania związane z historią adwokatury doprowadziły mnie do wniosku, że kiedyś całe nasze środowisko spędzało ze sobą dużo czasu. Będąc niepoprawnym optymistą, chciałbym, abyśmy do tego wrócili. Dlatego z pewnym zdeterminowaniem staram się organizować wspólne spotkania. Moim głównym celem jest ponowne ożywienie naszej pięknej siedziby przy Piotrkowskiej, dlatego tam koncentruję wysiłki organizacyjne. Może nie ma piorunujących efektów, ale w spotkaniach bierze udział coraz większa liczba koleżanek i kolegów. Uważam, że nasza integracja jest konieczna dla odtworzenia wzajemnych więzi i poczucia wspólnoty adwokackiej. Przykładem takiego działania była reaktywacja naszego balu ostatkowego w Radzie. Nawiązując do tradycji zapoczątkowanej przez dziekana Jarosława Szymańskiego, postanowiliśmy z naszą izbową koleżanką Olgą Maczasek zorganizować ponowne po przerwie taki bal. I wyszło. Bawiliśmy się wspaniale w gronie prawie 60 osób, wszyscy się przebrali, a przy dobrej muzyce bawiliśmy się do wczesnych godzin porannych. Co ważne, na tej zabawie bawili się nie tylko adwokaci, lecz także aplikanci. I chyba to było w tej imprezie najbardziej niesamowite. Myślę, że wszyscy mieliśmy poczucie świetnie spędzonego czasu we wspólnym gronie oraz poczucie wspólności. Nie było podziałów, nie było izolacji, byliśmy wszyscy razem, był z nami dziekan, kilku członków Rady oraz wszyscy adwokaci i aplikanci. Wszyscy roześmiani i wszyscy przebrani. Ta zabawa stanowi świetny próbnik tego, że w naszym środowisku istnieje silna potrzeba integracji. Tylko trzeba spróbować to zorganizować. Dlatego uważam, że w przyszłej kadencji bez względu na wynik wyborów trzeba postawić na integrację jako czynnik, który może wzmocnić nasze wewnętrzne relacje i więzi.
Czy widzisz jakieś aktualne problemy związane z wykonywaniem naszego zawodu, którymi trzeba się pilnie zająć?
Problemów jest tak dużo, że nie wiem, o jakich mam mówić. Dla mnie podstawowym problemem jest brak zaufania adwokatów do samorządu zawodowego, czego skutkiem jest ogromne rozluźnienie lub brak więzi z samorządem. Ponadto pogarszające się relacje także pomiędzy nami, adwokatami (częsty brak koleżeńskiego podejścia do siebie nawzajem). Dlatego pierwszą rzeczą, od jakiej chciałbym zacząć, to rozpoczęcie działań pozytywnych i długofalowych związanych z odtworzeniem tego zaufania. Myślę, że jest to bardzo trudne, ale od tego zależy sens istnienia naszego samorządu, stąd postulaty mojego programu. Następną kwestią jest zadbanie o wykonywanie zawodu przez kolegów i koleżanki w ośrodkach poza łódzkich. Temu ma służyć utworzenie stanowisk koordynatorów do wykonywania zawodu we wszystkich miastach sądowych wokół Łodzi. Chciałbym, żeby w tym zakresie wykształcić taką praktykę, która doprowadzi do nawiązania większych więzi między adwokatami wykonującymi zawód na terenie Łodzi a adwokaturą pozałódzką. O wszystkich innych ważnych problemach oraz ich możliwości rozwiązania piszę w moim programie.
Jakie założenia przyjmujesz odnośnie do aplikacji i relacji patron–aplikant?
Od czasu, kiedy skończyłem moją aplikację, bardzo wiele się zmieniło. Aktualnie zauważam ogromną erozję relacji pomiędzy aplikantami a ich patronami (czasami wykonującymi swoje obowiązki tylko formalnie). Młodzi adwokaci i aplikanci, z którymi rozmawiam, mają ogromny głód takiej „iskry adwokackiej”. Są dobrze przygotowani do wykonywania zawodu, piszą świetne pisma procesowe, ładnie wyrażają się przez sądami, ale tego im brakuje. Dlatego potrafią długo słuchać anegdot z naszego życia, dyskutować na różne tematy, nie tylko prawnicze, i wspólnie wyciągać wnioski. To taka namiastka życia akademii w znaczeniu trochę starożytnym, gdzie był mistrz otoczony uczniami, którzy go słuchali, ale i on słuchał ich. Tak wyglądał jeszcze kiedyś patronat. Pamiętam długie dyskusje z moimi patronami Włodzimierzem Jankowskim i Andrzejem Lachmanem. Poświęcaliśmy na to dużo czasu. Po latach okazało się, że było warto, bo tę „iskrę” przekazałem moim wychowankom, z którymi tworzymy w tej chwili małą wspólnotę i możemy na siebie liczyć. Teraz jest inaczej, patron jest przede wszystkim wymagającym pracodawcą, który oczekuje konkretnego efektu, bo przecież płaci pensję. Nie ma czasu na rozmowy i naukę. Aplikant zaś jest pracownikiem, który robi tylko to, co się od niego wymaga, i jest zainteresowany jak najwyższą pensją i ośmiogodzinnym czasem pracy. Aplikant wie z reguły, że patron nie przekaże mu wiedzy, bo nie ma czasu albo nie chce (ale ważne ze płaci). Rezultat jest taki, że po egzaminie młody adwokat zostaje z togą i wiedzą, ale może liczyć tylko na siebie. Ten system dezintegruje nasze środowisko i osłabia więź z samorządem. Ten system tworzy z nas trochę takie „prawnicze maszyny” pracujące dla określonego celu, ale samotne na oceanie tego okropnego świata. Mamy gorszy stosunek do innych ludzi, a także nawzajem do samych siebie innych adwokatów. Chciałbym to zmienić i powrócić choć w niewielkim zakresie do dawnej metody szkolenia, aby dać aplikantom patronów i odwrotnie. To się da zrobić, ale potrzebna jest dyskusja w tym zakresie.
Co masz na myśli, gdy mówisz o lobbingu na rzecz adwokatów?
To bardzo proste. Musimy dotrzeć do naszych lokalnych polityków i odświeżyć z nimi kontakty. Uważam, że ich wsparcie w celu wzmocnienia naszego środowiska na terenie lokalnym jest bardzo ważne, bo polepszy nasze działania i współpracę z samorządem terytorialnym oraz administracją rządową w zakresie programów edukacyjnych dla wszystkich obywateli. Jednocześnie nasze dobre kontakty z politykami mogą w przyszłości zaowocować lepszymi rozwiązaniami legislacyjnymi dotyczącymi wykonywania przez nas zawodu. Dlatego wskazane byłoby zapraszać polityków na nasze spotkania, uroczystości i dbać o relacje z nimi. Wydaje mi się, że w tej kadencji ta kwestia mogła być delikatnie zaniedbana i powinna ulec polepszeniu. Kolejnym działaniem lobbingowym byłoby odnowienie naszych relacji z samorządami wolnych zawodów w ramach łódzkiego porozumienia samorządów zawodów zaufania publicznego, tak jak to miało miejsce za kadencji dziekana Jarosława Szymańskiego. Kontynuacja i wznowienie tych działań może także przynieść pozytywne efekty dla naszych relacji oraz promocji naszego zawodu wśród innych podobnych grup zawodowych.
Jakie jest twoje stanowisko na temat Grotnik?
Ośrodek Wypoczynkowy w Grotnikach jest jedną z naszych Izbowych nieruchomości. Nie mam w Grotnikach działki i, jak większość adwokatów, odwiedzam ośrodek podczas pikniku albo z wizytą u znajomych. To jest piękne miejsce, pełne wspomnień i adwokackiego życia. Ośrodek funkcjonuje od lat 60. XX wieku i myślę, że jest jednym ważnych elementów związanych z naszą Izbą. Z moich badań historycznych wiem, że zawsze wokół zarządzania ośrodkiem istniały pewnie problemy inicjujące nasze Izbowe dyskusje. To wynika przede wszystkim z rosnącej liczby adwokatów, którzy z ośrodkiem nie mają za dużo wspólnego. Dziekan Sylwester Redeł próbował ten problem rozwiązać, powołując zespół, którego celem miało być przygotowanie nowej wersji regulaminu. Co znamienne, w składzie zespołu w większości byli użytkownicy działek w Grotnikach. Każdy z nas miał pewną wizję dotyczącą regulaminu. Na przełomie w 2022 i 2023 r. kilkukrotnie spotykaliśmy się roboczo w przedmiocie poprawienia regulaminu i wydaje mi się, że w wielu kwestiach osiągnęliśmy kompromis, choć praca czasami nie była przyjemna. W czasie naszych prac brałem pod uwagę wszystkie rozwiązania i bez zgody większości członków komisji nie wpisywałem ich do propozycji regulaminu. Przy okazji przybliżyłem sobie w ogóle problemy ośrodka i dowiedziałem się o nim wielu rzeczy. W czasie naszych prac, referując ORA rezultaty naszych działań, broniłem pewnych racji użytkowników i starałem się zadbać o interesy nas wszystkich. Byłem i jestem w tej kwestii obiektywny. Nie mam żadnego interesu osobistego czy też pozaosobistego w tym, żeby nie zachować tej obiektywności. W końcu w oparciu o naszą prace ORA uchwaliła nowy regulamin, który w tej chwili działa w każdym razie zapewnia o tym Prezydium ORA. Poznając tematykę wyrobiłem tez swój osobisty pogląd na temat ośrodka. Jestem zdania, że jeżeli ktokolwiek miałby pomysł, by sprzedać tę nieruchomość, decyzję w tym zakresie może podjąć tylko Zgromadzenie. Pierwszeństwo zakupu działek powinni mieć adwokaci, a działek niezagospodarowanych i opuszczonych inni adwokaci (i nikt inny). Taka sprzedaż mogłaby nastąpić jedynie wtedy, gdy doszłoby do zniesienia współwłasności całej nieruchomości pomiędzy poszczególnych jej użytkowników pod warunkiem, że cały udział w nieruchomości naszej Izby także zostałby podzielony pomiędzy nowych współwłaścicieli (chodzi mi o eliminację Izby jako współwłaściciela, ponieważ efekt miałby być taki by po zniesieniu współwłasności nieruchomości powstała na niej wspólnota składająca się z samych użytkowników działek, którzy przejmą zarządzanie nieruchomością – bez Izby). Czyli wszyscy użytkownicy powinni wyrazić akces do wykupu swojej działki. Moim zdaniem ta możliwość jest tylko teoretycznie możliwa, bo część użytkowników nie ma środków albo nie chce takiego wykupu. Zatem możliwość sprzedaży nieruchomości faktycznie nie istnieje. Jedyną możliwością jest więc dalsze istnienie stanu aktualnego, czyli wykorzystywania terenu nieruchomości przez jego użytkowników (z naciskiem, aby byli to adwokaci), którzy będą pokrywać wszystkie koszty związane z jego funkcjonowaniem. Z drugiej strony trzeba wdrożyć działania (nie tylko inwestycyjne, lecz także mentalne) mające na celu przybliżenie Ośrodka adwokatom, którzy z niego nie korzystają. Przecież każdy z nas może podjechać do Grotnik i zorganizować w przestrzeni wspólnej grilla, spotkać się ze znajomymi i rodziną. Tylko dla większości kolegów i koleżanek ta możliwość nie jest realna, bo nie wiedzą o niej. Stąd pomysł postawienia wiaty do wspólnego użytku lub dwóch domków, które mogłyby być wynajmowane przez każdego członka Izby. Do tego podjęcie pewnej akcji informacyjnej, aby ten pomysł rozpropagować. W ten sposób być może wszyscy zaakceptują fakt istnienie Ośrodka i możliwości korzystania z niego.
Czy to prawda, że wyzwałeś jednego z członków Rady na pojedynek?
MW: Tak to prawda, może to dziwne w XXI wieku, ale jeżeli ktoś publicznie obraża koleżankę z Rady, a następnie publicznie zarzuca Okręgowej Radzie Adwokackiej kłamstwo i nie ma po tym zachowaniu właściwie żadnej reakcji obecnych, uznałem za konieczne przeciwstawienie się takiej postawie. Zrobiłem to może w oryginalny sposób i wyzwałem kolegę na kopie. Efekt był natychmiastowy, kolega się uspokoił. Oczywiście, była to forma z założenia żartobliwa. Uważam, że wszystkich nas (szczególnie członków ORA) obowiązują pewne zasady w zakresie dobrego zachowania i taktu. W czasie tamtego spotkania zostały one naruszone przez członka Prezydium ORA. Była to sytuacja wyjątkowa w dziejach historii naszej Izby. W okresie II Rzeczypospolitej w takiej sytuacji zastosowanie miałby Kodeks honorowy autorstwa Władysława Boziewicza. Jestem człowiekiem honorowym i nie mogłem tolerować takiego zachowania.
Bardzo dziękuję za Państwa czas i chęć przeczytania niniejszego tekstu. Mam nadzieję, że poruszyliśmy wszystkie najważniejsze zagadnienia związane z moją kandydaturą. W przypadku pytań z Państwa strony pozostaję do Państwa dyspozycji albo pod telefonem czy na Messengerze. Wszystkie informacje o naszych kandydaturach i programie znajdą Państwo na stronie www.novaora2025.pl .
O autorze artykułu
