Wyzwolić energię i siłę Adwokatury
Z Maciejem Gutowskim, kandydatem na funkcję prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej rozmawia adw. Katarzyna Piotrowska-Mańko.
Katarzyna Piotrowska-Mańko: Pana motto wyborcze to: „Adwokatura XXI wieku: kompetentna i nowoczesna”. Obecnie obraz adwokatury to niemal przekrój społeczny Indii, od adwokatów w olbrzymich kancelariach, którzy mają dostęp do najnowocześniejszych technologii, po małe jednoosobowe kancelarie, które często mieszczą się w wynajmowanych na czas przyjmowania klientów pokojach. Co oznacza w tym kontekście motto: adwokatura kompetentna i nowoczesna?
Maciej Gutowski: Mamy dzisiaj adwokatów bardzo nowoczesnych, obeznanych z owoczesnymi technologiami, takich, którzy standardowo korzystają z komputera, którzy zwyczajnie i na co dzień obsługują podstawowe programy edytorskie oraz systemy komunikacyjne, czyli programy pocztowe oraz zoom, ale mamy i tych adwokatów, którzy z trudnościami radzą sobie z komputerem. Tę ostatnią grupę postrzegam powoli jako e-wykluczonych. Świat się zmieni, a nawet już się zmienił, zmierzając w kierunku cyfrowym, czego dowodem są choćby pomysły ministerstwa przesuwania wymiaru sprawiedliwości w sferę cyfrową. Chodzi zarówno o e-doręczenia, jak i choćby posiedzenia zdalne. Coraz więcej kwestii załatwianych jest poprzez portal internetowy. I to nie jest specyfika polska. To tendencje europejskie i światowe. Rolą samorządu nie jest oczywiście tworzenie adwokatów informatyków, ale umożliwienie każdemu adwokatowi wykonywania zawodu w nowej rzeczywistości. Samorząd jest moim zdaniem na tyle silny, na ile silne jest jego najsłabsze ogniwo. I to jest wyzwanie dla samorządu. Jeśli nie zinformatyzujemy adwokatury przy pomocy NRA, czeka nas zepchnięcie na obrzeża systemu wymiaru sprawiedliwości. Informatyzacja poprzez NRA to jedyny sposób, aby zintegrować informatycznie izby, a więc i adwokatów. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy za chwilę kompletnie nieefektywnym samorządem, skupiającym ludzi na zasadzie przymusowej przynależności. Samorząd jest tak silny, jak silna jest akceptacja samorządowej przynależności. Owszem, jest obligatoryjna przynależność do samorządu, jednak nadrzędną wartością samorządu jest chęć i poczucie sensu przynależności do niego.
KPM: Jaka jest rola NRA w tym procesie?
MG: Rolę Naczelnej Rady Adwokackiej widzę w natychmiastowym rozpoczęciu budowy systemu informatycznego opartego na serwerze w Naczelnej Radzie Adwokackiej, opartego na serwerach we wszystkich Okręgowych Radach Adwokackich systemu integrującego adwokatów. Konta adwokackie powinny być jednolite dla adwokatów, oparte na profesjonalnej, bezpiecznej domenie. Coś na kształt EPUAP czy gov.pl. To skrzynki pozbawione folderów spamowych, gwarantujące przestrzeganie tajemnicy adwokackiej, zabezpieczone przed przepełnieniem. Musimy także zdygitalizować akta, przestać je wysyłać w wersji papierowej pomiędzy NRA a Okręgowymi Radami Adwokackimi. Musimy zapewnić odpowiednie poziomy dostępu dla poszczególnych osób, w zależności od funkcji. Inny będzie dostęp dla sekretarza, inny dla dziekana, inny dla rzecznika dyscyplinarnego czy sędziego. W ten sposób przyspieszy się zarządzanie sprawami. Zapobiegniemy przedawnianiu się spraw dyscyplinarnych. Ten system spowoduje uelastycznienie działań, ułatwienie funkcjonowania izb i NRA na wielu poziomach, także dla samych adwokatów. W zakresie sądownictwa dyscyplinarnego będziemy mogli stworzyć zbiór orzecznictwa sądów dyscyplinarnych, przez co będziemy mogli ujednolicać praktykę sądową. Oczywiście orzeczenia w odpowiedni sposób zanonimizowane. Będzie można wykorzystywać wzory uchwał organów samorządowych czy gotowe stanowiska, bez straty czasu i wywarzania otwartych drzwi, a także ujednolicać praktykę samorządową w poszczególnych sprawach.
Będziemy mogli powoli włączać adwokatów do e-procesu przy wykorzystaniu zbudowanego przez NRA cyfrowego systemu. Miejmy świadomość, że czynności tzw. e-procesu będą postępować. To będą nie tylko portale informacyjne, posiedzenia sądu online. To będą e-doręczania. Dobrze, aby zawiadywał tym samorząd, ponieważ w razie jakiegokolwiek problemu, dobrze, żeby istniał jakikolwiek bufor, który w przypadku składania wniosku o przywrócenie terminu będzie gwarantem zdjęcia części odpowiedzialności. Co więcej, jeśli samorząd zbuduje efektywne włączenie do e-procesu, będzie bardzo trudno prowadzić proces sądowy bez adwokata. Tym sposobem odzyskamy rynek i poczucie sensu przynależności do samorządu. Jeśli system zbudujemy, przy okazji uzyskamy cyfrowy system szkolenia aplikantów i adwokatów.
Jeśli w Łodzi prowadzone jest szkolenie dla adwokatów, nie ma problemu, aby z tego szkolenia mógł skorzystać adwokat z Poznania i odwrotnie. Przy zgodzie wykładowcy będzie można wykłady zamieszczać i odtwarzać. Chodzi o stworzenie czegoś na kształt adwokackiego Netflixa. To szczególnie istotne przy szkoleniach informatycznych. Ci, którzy będą chcieli z systemu korzystać, będą musieli przecież przejść swoiste informatyczne szkolenia. Wygodniej będzie zaangażować informatyków z poziomu NRA i poprzez łącza organizować szkolenia. Reasumując – rolą samorządu jest zbudowanie całej infrastruktury, która przeprowadzi adwokatów przez cyfrową e-rewolucję, która się już zaczęła.
KPM: Czy nas na to stać?
MG: Dziś jest moment, aby wystąpić o współfinansowanie do Ministerstwa Cyfryzacji, o pozyskanie środków europejskich. To są tendencje światowe, informatyzacja wymiaru sprawiedliwości jest języczkiem u wagi. Włączenie adwokatów do systemu cyfryzacji jest konieczne teraz. Ten pociąg odjedzie. Krótko mówiąc, trzeba nawiązać z ministerstwem rozmowę i zadbać o zdobycie funduszy, które nie są wieczne i nieograniczone. Za chwile się skończą. Nie chciałbym takiej sytuacji, że sądy się zinformatyzują, a adwokatom pozostanie jedynie podłączenie się do systemu we własnym zakresie.
Po drugie, informatyzację postrzegam jako inwestycję pozwalającą adwokatom odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W takim wymiarze jestem gotowy uruchomić na ten cel część środków zgromadzonych dotychczas przez NRA. Szansa na środki jest. Tylko nie wolno nam tego przespać. To się dzieje teraz.
KPM: W dalszej części motto Pańskiego programu wybrzmiewa zaimek „nasz”. Słowo „nasz” odnosi się do posiadania bądź przynależności. Jedno zakłada władczy charakter, zwierzchnictwo i poddaństwo, drugie wspólnotę. Co chciał Pan przekazać adwokatom, którym chce Pan przewodzić, kładąc nacisk na słowo „nasz”?
MG: Oczywiście charakter wspólnotowy samorządu. Samorząd jest nas wszystkich, przy stole jest miejsce dla każdego. Adwokaci muszą wiedzieć, że to jest ich samorząd. Jeśli adwokaci nie będą czuli, że to jest ich samorząd/nasz samorząd, jedynym uzasadnieniem przynależności będzie przymus ustawowy. To jest według mnie zbyt słabe uzasadnienie. Jeśli ktoś nie ma potrzeby wewnętrznej przynależności do samorządu, to odrzuca samorząd, a odrzucenie samorządu jest obecnie największym zagrożeniem, jakie przed nami stoi. To będzie porażka.
KPM: Nie zadałam tego pytania bez kozery, albowiem często władza samorządowa, a szczególnie Naczelna Rada Adwokacka, na niższych poziomach życia adwokackiego, postrzegana jest jako układ feudalny. Dziekan decyduje o wszystkim i jest niemal świętością. Jak Pan to widzi?
MG: Nigdy nie byłem dla nikogo świętością. I chyba nigdy nie przyszło nikomu do głowy traktować mnie w ten sposób. I tak zawsze pracowałem. To nie ja ciągnąłem Radę. To był zespół ludzi pracujących efektywnie. Ja jedynie starałem się to koordynować, aby realizował określone zadania. Jako izbowy lider starałem się działać tak, aby poszczególne tryby się nie zacinały. I mam wrażenie, że to wyszło. Mam poczucie, że pozostał świetny zespół, i tak naprawdę pod koniec kadencji, miałem wrażenie, że już nie byłem tam potrzebny. Że ten zespół świetnie poradzi sobie i beze mnie.
Adwokatura to świat indywidualistów. To chyba najbardziej wolny z wolnych zawodów. Żaden adwokat nie przyjmie konwencji posiadania szefa. I tylko tak postrzegam strukturę adwokatury. Na wzór organizacji miękkich, turkusowych. Na pewno nie na wzór korporacji, bo korporacją nie jesteśmy.
KPM: Był Pan dziekanem. Miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z delegatami na KZA w Łodzi, gdzie powiedział Pan o sposobie zarządzania w Pana izbie. Nie chcę pytać, jak Pan będzie zarządzać Naczelną Radą. Chcę spytać, czego będzie Pan oczekiwał od Rady. Z jakimi ludźmi chciałby Pan pracować?
MG: Bardzo chciałbym ludzi otwartych, skłonnych pracować zespołowo, łączyć. Oczywiście pracowitych, to się rozumie samo przez się. Ludzi, którzy potrafią przyjąć wyznaczone cele i dalej starać się je zespołowo realizować. Ambitnych, którym trzeba dać przestrzeń do realizacji zadań. Takich, którzy skupiają się na zadaniu, a nie na osobach. Bo musimy skupić się na zadaniach. Jeśli realizuje się pozytywne projekty, to nagle się okazuje, że potencjalne przeszkody znikają. Jeśli są dobrze sprecyzowane zadania i cele oraz odpowiednio dobrane sposoby ich realizacji, to w zasadzie zadanie wykonuje się bezkolizyjnie i „samo”.
KPM: Czy to nie jest zaprzeczenie indywidualizmu? Jak zamierza Pan zmotywować taką indywidualistyczną Radę do działania? Czy te dwa aspekty się nie wykluczają?
MG: Moim zdaniem nie. Na pewno trzeba podzielić kompetencje. Te podziały powinny być bardzo wyraźne podzielone w prezydium. Teraz mamy jasno określone kompetencje skarbnika i sekretarza. Natomiast kompetencje pozostałych członków prezydium oraz pozostałych 16 wybieralnych członków NRA są nie zawsze do końca czytelne i precyzyjne. To są osoby, które powinny realizować konkretne projekty. Przy pomocy oczywiście innych osób, zgromadzonych w komisjach czy zespołach. Zorganizowałbym to nieco inaczej niż obecnie współprace dziekanów z NRA. Unikałbym sytuacji, gdy kompetencje się dublują. Raczej chciałbym, aby prace NRA przenikały się i współgrały z pracami w izbach. Nie chciałbym takich sytuacji, że NRA pracuje nad jakimś tematem, a nagle okazuje się na kilka dni przed posiedzeniem, że jakaś izba już to zrobiła. Krótko mówiąc – lepsza komunikacja.
Mam nadzieję, że COVID minie i będziemy mogli nareszcie się spotykać. Inaczej prowadzi się rozmowy i prace bezpośrednio w zespole, inaczej wirtualnie i wyłącznie zdalnie. Jest oczywiste, że lepiej buduje się wspólnotę w kuluarach, gdy można swobodnie porozmawiać i pożartować. Dużo łatwiej wówczas rozmawiać o sprawach, które nas dzielą.
KPM: Nasz wizerunek. Co według Pana się na niego składa? Od lat słyszymy o kampaniach wizerunkowych, lepszych, gorszych. Nie ukrywam, że długo myślałam, czy w ogóle tego tematu dotykać, ponieważ powiedział Pan na spotkaniu z delegatami w Łodzi, że Pan się na wizerunku nie zna. To dość odważne stwierdzenie w ustach adwokata. Jak głosi bowiem ludowe przysłowie, adwokat zna się na wszystkim. A jednak spytam Pana o to, ponieważ skoro motto zawiera w sobie „nasz wizerunek”, zakładam, że jednak widzi Pan potrzebę stworzenia czegoś, co nim będzie.
MG: To nie tak. Widzę potrzebę pracy wizerunkowej, jednak z zagadnieniami PR-owymi i marketingowymi zwróciłbym się do specjalistów. Bo nikt z nas się na tym nie zna. Nasza rolą na tę chwilę jest przede wszystkim posprzątanie własnego podwórka. Trzeba uporządkować sytuację tak, aby nie wybijał tzw. czarny PR. Musimy poprawić sferę dyscyplinarną, szkolenie adwokatów i szkolenie aplikantów. Dopiero gdy o to zadbamy, możemy wzmacniać efekt PR. I wówczas odpowiemy sobie na pytanie, do kogo go kierujemy. Oczywiście będziemy go kierować ogólnie, społecznie oraz do potencjalnych klientów. Natomiast jak to robić, należy zapytać tych, którzy się na tym znają.
KPM: A może nie trzeba go tworzyć, może w ogóle kwestia wizerunku jest jedynie pojęciem marketingowym i z naszą pracą nie ma nic wspólnego. Dlaczego właśnie ten element pojawił się jako jedna z myśli przewodnich Pana programu?
MG: Jeśli podejmujemy słuszne i dobre inicjatywy, możemy to trochę „podrasować”. Natomiast jak profesjonalnie prowadzić kampanię marketingową i działania wizerunkowe, ja tego nie wiem, bo ja znam się na prawie. Tu chciałbym spytać specjalistów i nie starać się być od nich mądrzejszy. Bierzmy się za to, na czym się znamy i do czego mamy kompetencje. A w tej mierze ja nie mam kompetencji i podejmowanie takiego wyzwania, w sensie praktycznym, byłoby naturszczykostwem. A tego z pewnością nie mam zamiaru robić.
KPM: Coś, co mnie bardzo zaintrygowało i co moim zdaniem jest dość spójne z Pana programem, a poza tym w jednym zdaniu definiuje problem adwokatury. „Wyzwolić energię i siłę adwokatury”. Zakłada Pan, że w adwokaturze jest siła? Gdzie Pan ją widzi, w jakich cechach adwokatury, adwokatów?
MG: Energia tkwi w ludziach. Proszę zobaczyć, na jakie pomysły wpadają adwokaci. Jak bardzo kreatywne pomysły mają na prowadzenie fantastycznego, nowatorskiego biznesu. Ci sami adwokaci szukają rozmaitych przestrzeni, żeby wyjść na zewnątrz, aby móc się pokazać i delikatnie wypromować, nie naginając naszych zasad. Samorząd do tego powinien dać przestrzeń.
KPM: Jak samorząd miałby to robić? Wreszcie, jak Pan chce tę siłę i energię wyzwolić? No i, a jest to według mnie pytanie zasadnicze, po co?
MG: Samorząd musi dać narzędzia, przestrzeń do realizacji pomysłów i zapewnić dostęp do mediów, by je pokazać. Te wszystkie pomysły razem przekładają się na nasz wizerunek. Niezależnie od tego, czy osoby kreatywne są wybrane do władz, czy nie. Te wszystkie pomysły razem pokazane publicznie powodują piorunujący efekt. Wyrastamy wówczas na ekspertów, których po prostu nie można pominąć. Znamy się na prawie, potrafimy w tej sferze robić świetne rzeczy i to sami możemy światu pokazać.
KPM: Czy to oznacza, że rolą władz samorządu, zarówno na poziomie naczelnym, jak i izbowym, jest niejako wyszukiwanie i swoiste łowienie takich kreatywnych osób?
MG: Ależ oczywiście, że tak. W Poznaniu właśnie tak działaliśmy. „Łowiliśmy” ludzi, którym się chce. Jeśli się wyłowi dziesięć kreatywnych osób, zawsze pięcioro z nich będzie chciało dalej pracować. I ich praca, dodając się do siebie, daje naprawdę dobre efekty. Na tym trzeba budować adwokaturę. Naprawdę ludzie szukają przestrzeni i chcą działać. I to, co wypracowują, będzie obrazem adwokatury, jaki pójdzie w świat. Dlatego rolą władz samorządu jest wspieranie aktywności tych wszystkich, którzy mają pomysł na działanie. Oczywiście nie wszystkie pomysły da się zrealizować. Nie mamy nieograniczonych środków. Jednak każdą aktywność trzeba dostrzec.
KPM: A teraz kilka pytań, przewijających się w kampanii, które z pewnością Pan słyszał już wielokrotnie. Co z miejscem adwokatury w przestrzeni publicznej? Czy adwokatura powinna zabierać głos w przestrzeni publicznej na tematy bieżące?
MG: Na to pytanie w zasadzie znajduję odpowiedź w art. 1 Prawa o adwokaturze. My mamy strzec praw i wolności obywatelskich i współdziałać w kształtowaniu prawa. A zatem nie wolno nam w tych kwestiach stać z boku. Rzecz w tym, że my obecnie musimy mieć cele strategiczne. My już dziś chcemy wiedzieć, gdzie chcemy być za pięć, dziesięć lat. Musimy zachować proporcje. Oprócz reagowania na to, co się dzieje w świecie nas otaczającym, musimy patrzeć na to, do czego zmierzamy i jak realizujemy nasze cele jako samorządu. Mamy różne projekty publiczne. Naszym wskaźnikiem powinien być obywatel. Wiele tez i poglądów możemy wypowiedzieć właśnie przez pryzmat praw obywatelskich. Wszystko jedno, czy to jest przedsiębiorca pozbawiony możliwości działania w warunkach gospodarki rynkowej, czy obywatel pozbawiony wolności, czy dziecko w szpitalu, czy wreszcie osoby chcące wyrażać swobodnie swoje poglądy albo pracownik w czasie pandemii narażony na ograniczenie swoich praw. W tych przypadkach mamy obowiązek się wypowiadać i budować naszą pozycję i wizerunek jako środowiska znacznego i znaczącego. Z tej perspektywy łatwiej nam zabierać głos, bo realizujemy w ten sposób naszą funkcję publiczną. Z niej też możemy wyłonić naszą sprawczość. Ona będzie różna w rożnych obszarach. W ustrojowych regulacjach wymiaru sprawiedliwości będzie nam najtrudniej osiągać sprawczość, ponieważ tutaj przestrzeń publiczna jest zdominowana przez cele partyjne. A tam, gdzie jest walka partyjna, my nie jesteśmy żadnym partnerem.
KPM: Czy nie należy zacząć myśleć o programach swoiście społecznych dla adwokatów, na wzór przyjaznych korporacji – programy benefitowe czy ubezpieczenia zdrowotne. Chodzi o spowodowanie, aby adwokaci w sposób wymierny czuli także obecność i pomoc samorządu.
MG: Oczywiście jest w takim założeniu pomocy socjalnej dużo racji. Jednak pamiętajmy o realiach. Możemy w zasadzie wykorzystać kwestię naszej wieloosobowości. Ale musimy pamiętać, że składka do NRA od każdego adwokata to 30 zł. Kwestie stricte socjalne przy takim budżecie są raczej symboliczne.
KPM: Myślę bardziej o poziomie organizacyjnym.
MG: Jeśli chodzi o organizację, oczywiście, że tak. Jednak pamiętajmy, że adwokaci to zespół ludzi wolnych. To nie jest organizacja o charakterze socjalnym. Ma tyle środków, ile wpłacą członkowie samorządu. W Poznaniu próbowaliśmy wprowadzić projekt zdrowotny. Niemal się udało. Na poziomie ogólnopolskim na razie nie. W Poznaniu każdy z adwokatów, płacąc składkę w granicach 100 zł, mógł korzystać z całkiem sensownego pakietu zdrowotnego i usług okołomedycznych w jednej z prywatnych sieci medycznych. Nie udało się jednak w praktyce tego wprowadzić, ale niewykluczone, że dałoby się to osiągnąć w skali ogólnopolskiej. Zwłaszcza teraz w dobie COVID-u, kiedy dostępność do opieki zdrowotnej jest inna niż dotychczas, a jej potrzeba pełniej uświadomiona.
KPM: Co z zadbaniem o konkurencyjność adwokatów, którzy są obecnie przedsiębiorcami i muszą odnaleźć się na rynku klienta dokładnie tak samo, jak robi to każdy sprzedający swoje usługi? Czy rolą samorządu jest w ogóle zadbanie o tę konkurencyjność, czy raczej jest to zadanie każdego indywidualnie?
MG: Na pewno nie damy adwokatom rynku, bo samorząd nie ma takich możliwości. Ostatecznie i tak każdy adwokat sam walczy o rynek poprzez swoje kompetencje. My możemy dać adwokatom bardzo porządny pakiet szkolenia zawodowego i sensowne regulacje w zakresie etycznym i konkurencyjnej ochrony, a także mechanizmy pilotowania ich realizacji. To jesteśmy w stanie zaoferować.
Powstaje jednak pytanie, kto powinien świadczyć usługi na rynku usług prawnych. Dla nas płaszczyzną jest poszukiwanie rynku dla procesualistów. Czyli zadbanie o to, aby pewne czynności kwalifikowane mogły być wykonywane wyłącznie przez profesjonalistów (przymus adwokacki). Włączenie adwokatów do systemu informatycznego, czyli włączenie do e-procesu, spowoduje samo przez się konieczność korzystania z usług – miejmy nadzieję – adwokata. Bo o wiele trudniej w e-systemie jest sobie poradzić bez niego.
Jeśli chodzi o proste usługi prawne, wywalczenie rynku będzie bardzo trudne. Usługa prawna jest niedefiniowalna, to przecież również wypełnienie wniosku lub podania. Stworzenie monopolu adwokackiego czy radcowskiego na tak pojmowane usługi prawne w warunkach konstytucyjnej wolności gospodarczej, unijnej swobody świadczenia usług, pracy, przepływu osób i kapitału i przy liczbie wypuszczanych co roku na rynek magistrów prawa będzie wręcz nieosiągalne. Poza tym wystarczy, że absolwent prawa otworzy firmę i zatrudni wykwalifikowanych radców lub nawiąże współpracę z adwokatem i będzie w ten sposób obchodził zarówno zakazy reklamy, jak i przymus adwokacko-radcowski. Albo otworzy firmę za granicą i będzie świadczył usługi na terenie Polski, opierając się bezpośrednio na unijnych regulacjach. Jak dla mnie trzeba patrzeć realnie i szukać nisz, szukać miejsca tam, gdzie potrzebni są specjaliści. I rolą samorządu jest danie możliwości uzyskania tych kwalifikacji.
KPM: W Pana programie w zakresie problematyki sądownictwa dyscyplinarnego znajduje się hasło – „skoordynowane zwalczanie przejawów nieuczciwej konkurencji”. Czy może Pan rozwinąć tę myśl? Czy ma to związek z zakazem reklamy, czy chodzi o inne zagadnienia?
MG: Oczywiście wiąże się to z reklamą, nieuczciwym pozyskiwaniem klientów, działaniem w obszarach etycznie dla adwokatów niedostępnych. Problem polega na tym, że jeśli zluzujemy zakaz reklamy lub zmienimy inne zakazy etyczne, warto pokazać, jakie są możliwości, i wyraźnie określić ramy tego, co wolno, a czego nie.
Obecnie mamy zasady etyki, których nie egzekwujemy. Mamy zasady etyki, ale nie mamy środków, aby to kontrolować. Np. nie możemy kontrolować mailingów bezpośrednich. Najgorsze są takie zasady, których się nie egzekwuje i które są niejasne oraz odrzucane przez samo środowisko. Trzeba stworzyć takie reguły w sferze reklamowej, aby były wykonalne. Być może nazwijmy to, co już jest, ale określmy to jednoznacznie.
KPM: Pana program jest bardzo obszerny. Czy jedna kadencja wystarczy? Czy zakłada Pan, że jest to plan na dłużej?
MG: To, co jest najważniejsze, chciałbym zrobić w rok. Może 1,5 roku. Kadencja musi wystarczyć. Oczywiście, że nie mogę Pani powiedzieć, że zrealizuję każdy punkt programu. Być może będą po drodze realizowane inne cele. Jak wiadomo, cele strategiczne i cele programowe weryfikuje się w ramach rzeczywistości. Najlepszym przykładem jest pandemia, która zweryfikowała nasze priorytety. Ale nie wyobrażam sobie czekania na ostatni dzwonek z działaniem. Życie pokazuje, że niektóre cele są po jakimś czasie po prostu już nieaktualne. Zacząłbym od struktury kompetencyjnej i programów informatycznych. To są moje cele priorytetowe.
KPM: Czyli jest to zasada – nie piszemy apelacji na ostatnią chwilę?
MG: Nigdy nie piszę na ostatnią chwilę. Na pewno. I wszystkich w moim zespole nauczyłem, aby tego nie robili. Nie pozwalam sobie na to. Poza tym przychodzą nowe zadania i nowe cele. Odkładanie czegoś na potem powoduje zatory i zaległości. Nie jest to mój sposób działania.
KPM: Obecnie jest Pan redaktorem naczelnym „Palestry”. Gdy zostanie Pan prezesem NRA, komu przekaże Pan stery?
MG: Nie jestem sam w „Palestrze”. Współrealizatorem nowego modelu „Palestry” jest prof. Piotr Kardas. Uważam, że jest znakomitym praktykiem i teoretykiem, a także wizjonerem w tej materii. Ma obecnie tak naprawdę pierwszorzędne znaczenie w „Palestrze”. Byłby świetnym redaktorem naczelnym. Jednak ostatecznie nie ja decyduję, a rada.
KPM: Czego życzyć Panu w tych wyborach?
MG: Uważam, że z chwilą wyboru tak naprawdę wszystko dopiero się zaczyna. Przegrana w wyborach nie jest porażką. Porażką jest niezrealizowanie tego, co się założyło. Tak postrzegam porażkę. Bardzo bym chciał, aby Pani Mecenas mi życzyła, aby moje cele udało się zrealizować. Prawdziwym sukcesem będzie, gdy spotkamy się za cztery lata i na pytanie, czy udało się zrealizować cele, będę mógł powiedzieć, że tak. A już największym sukcesem będzie, jeśli spyta pani innego adwokata czy uważa, że te cele udało się zrealizować, a on odpowie, że tak. To będzie mój największy sukces.
KPM: A zatem tego Panu życzę.
O autorze artykułu

- Adwokat. Mediator. Redaktor naczelna magazynu KRONIKA. Członek ORA w Łodzi.
Ostatnie posty
AKTUALNE WYDANIE2022.04.08Pisz rosjanie, a nie Rosjanie
Aktualności2021.03.18Wyzwolić energię i siłę Adwokatury
Aktualności2020.12.22Wybory 2021 – terminy
Aktualności2020.11.17PomagaMY lekarzom