Nie chcę być bezczynny wobec postępującej deprecjacji samorządu adwokackiego oraz zawodu adwokata
Wywiad z mec. Jarosławem Zdzisławem Szymańskim, byłym dziekanem Izby łódzkiej, kandydatem na prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej rozmawia adw. Jerzy Grys.
Jerzy Grys: Trzy postacie z seriali kryminalnych: Kojak, Porucznik Columbo i Brudny Harry – z którą z tych postaci się Pan najbardziej utożsamia? Czy taka postać, jej cechy, potrzebna jest dziś adwokaturze i dlaczego?
Jarosław Zdzisław Szymański: Nie utożsamiam się z żadną, ale mogę powiedzieć, która jest mi najbliższa w kontekście pytania.Porucznik Colombo to policjant intelektualista. Brudny Harry to przede wszystkim „siła Magnum”, a porucznik Kojak to wariant mieszany. Z jednej strony przywódca zespołu, nie obawia się twardych starć, a z drugiej strony reprezentant pewnej postawy konceptualnej w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Ale ponad wszelką wątpliwość łączy mnie z porucznikiem Kojakiem fryzura.
JG: Jeżeli patrzę na kontrkandydatów, to: mec. Gutowski ma za sobą media, mec. Parafianowicz jest kontrowersyjna, mec. Rosati jest młody, a mec. Trela jest prezesem… A „co” Pan ma takiego, co powinno zainteresować delegatów na KZA, aby oddali na Pana swój głos?
JZS: Strategiczną i zdecydowaną wizję funkcjonowania samorządu adwokackiego w aspekcie ogólnospołecznego projektu dla adwokatury oraz konkretne osiągnięcia w jego realizacji jako dziekana na poziomie izbowym, tj. makroregionu łódzkiego (np. łódzkie know how w postaci akcji wizerunkowej z okresu pierwszej kadencji ORA (lata 2013 – 2016) recypowana przez wiele izb w kraju oraz nowoczesna multimedialna „Kronika” – kwartalnik adwokatury łódzkiej).
JG: Śledząc Pana działalność samorządową, nie sposób nie zauważyć, że jest Pan prężnym działaczem. Przez dwie ostatnie kadencje piastował Pan funkcję dziekana izby łódzkiej z bardzo dużym dorobkiem – czy jest coś, co chciałby Pan kontynuować jako prezes Naczelnej Rady Adwokackiej?
JZS: Projekt integracyjny i bardzo bliskiej współpracy z samorządami zaufania publicznego jako jedyna możliwość uzyskania przez adwokaturę potencjału oddziaływania społecznego, w tym osiągnięcia „skuteczności legislacyjnej” oraz pozyskania silnego społecznego wsparcia dla „spraw adwokackich”, a także zrealizowania projektu strategii komunikacji społecznej w celu pozyskania opinii publicznej, aby przełamywać niekorzystne dla nas adwokatów stereotypy społeczne. Nie mogę nie wspomnieć o kontynuowaniu starań – tym razem na szczeblu centralnym – w dążeniu do poprawy warunków codziennej pracy adwokatów w sądach i znalezienie nowych pól kompetencyjnych do wykorzystania profesjonalnego przez adwokatów, np. nauka języka migowego w celu niesienia pomocy prawnej osobom głuchym.
JG: Jakiś czas temu w jednym z wpisów na portalu społecznościowym wskazał Pan, że „w dniach 23–24.01.2021 r. Okręgowa Rada Adwokacka w Łodzi kadencji 2016–2020 dopłynęła do brzegu”. Coś się skończyło, ale coś się zaczęło. I pytanie: skończyło na dobre czy coś na dobre się zaczyna?
JZS: Skończyła się moja misja samorządowa na poziomie izby. Powiedziałem również, że idę dalej i chciałbym otworzyć nowy etap w mojej aktywności samorządowej oraz pracować na rzecz wspólnoty adwokackiej jako prezes, który przynosi dla niej nową wizję samorządu i który musi odnaleźć w sobie siłę i determinację, aby to, co jeszcze zostało, obronić i umocnić, a z czasem pójść dalej i odzyskać utracone pola.
JG: To w takim razie jakie są trzy najważniejsze postulaty z Pana programu do zrealizowana w tej chwili – i dlaczego te, a nie inne?
JZS: Najważniejszy to wspomniany przed chwilą projekt ogólnospołeczny adwokatury składający się z dwóch komponentów, które są dla mnie pryncypialne, tzn. samorządowej integracji zawodów zaufania publicznego i wyjścia adwokatury z instytucjonalnego osamotnienia społecznego oraz stworzenia i zrealizowania strategii komunikacji społecznej adwokatury.
Synergia tych strategicznych działań powinna dać nam siłę sprawczości w przestrzeni publicznej, w tym legislacyjną skuteczność. Większość postulatów programowych wszystkich kandydatów wymaga zmian ustawowych i przekształcenia otoczenia prawnego. Bez tego pozostają one w sferze atrakcyjnych intelektualnie deklaracji i życzeń. Chcę to zmienić. Można to jedynie osiągnąć na drodze, którą proponuję. Przecież dotychczasowe zawiodły, a nie ma innych, nowych propozycji w tym obszarze.
JG: A skąd wynikają proponowane przez Pana w programie zmiany organizacyjne w pracy NRA, organizacyjne i strukturalne w izbach, zmiany w sądownictwie dyscyplinarnym?
JZS: Proponowane przeze mnie zmiany wynikają z doświadczeń jako wieloletniego członka NRA oraz dziekana. Zmiany na poziomie NRA mają właściwie ulokować procesy decyzyjne w NRA, a nie w prezydium. Mają zapewnić lepsze przygotowanie przez prezydium jako ciało wykonawcze posiedzeń plenarnych NRA, aby były one sprawniej prowadzone i konkludentne. Inna filozofia w zakresie NRA i Okręgowych Rad Adwokackich ma zdynamizować prace merytoryczne samorządu i uczynić je bardziej kreatywnymi, m.in. poprzez skrócenie kadencji do lat trzech, aby przeciwdziałać zjawisku zasiadywania urzędów i swoistych rezydentur „martwych dusz” w pracy samorządowej na rzecz szybszych zmian i dopływu nowej energii oraz autentycznej pracy na rzecz środowiska. Podobnie z tych samych powodów proponuję w dużych izbach ograniczenie liczby członków ORA. Generalnie należy w większym stopniu prace merytoryczne w zakresie inicjatyw i projektów oprzeć na komisjach przy NRA i ORA, absorbując inicjatywy i aktywność oddolną.
Zmiany w sądownictwie dyscyplinarnym wynikają z przekonania, że dalsze trwanie przy istniejących rozwiązaniach bez refleksji i wyciągnięcia wniosków skończy się dramatycznie utratą tej ostatniej w pełni prerogatywy samorządowej, jaką jest sądownictwo dyscyplinarne. Nie mamy już czasu na pracę organiczną dla zmiany świadomości społecznej i stereotypów społecznych, które stały się faktem społecznym i z którym musimy się liczyć. Stereotyp jest taki, że nasze sądownictwo dyscyplinarne to sądownictwo kumoterskie. Z tych względów jedynym wyjściem jest wprowadzenie zasady, że adwokat nie odpowiada przed sądem izby, do której należy. Tylko swoista „ucieczka do przodu” może nam jeszcze pomóc.
Pozostałe moje propozycje w tym obszarze mają usprawnić sadownictwo dyscyplinarne. Uważam, że np. wprowadzenie mediacji już na etapie postępowania wyjaśniającego byłoby bardzo pożądanym rozwiązaniem.
JG: Ale jedna kadencja jako prezesa NRA chyba nie wystarczy na rozpoczęcie tych zmian?
JZS: Wszystko zależy od sprawności organizacyjnej przyszłego prezesa, umiejętności współpracy w zespole oraz determinacji. Stąd też proponowane przeze mnie między innymi zmiany organizacyjne w pracy samej Naczelnej Rady Adwokackiej.
Mam wrażenie, że jako adwokatura, boimy się otwarcia na reklamę. Dlaczego?
JZS: Nie odczuwam obawy środowiska przed otwarciem na reklamę. Sam jestem zwolennikiem zniesienia bezwzględnego zakazu reklamy, i to z kilku powodów. Po pierwsze, istnieje już w świecie cyfrowym taka szeroka informacja, która nosi pod wieloma względami cechy kryptoreklamy. Nie ma nic bardziej szkodliwego w systemie prawa niż sytuacja, w której przepisy nie są egzekwowane. Po wtóre, utrzymywanie bezwzględnego zakazu reklamy dla adwokatów stawia nas w zdecydowanie gorszej sytuacji konkurencyjnej na rynku usług prawnych niż inne podmioty świadczące usługi prawne.
Oczywiście ze względu na rolę społeczną adwokata i powagę oraz godność zawodu nie może być dopuszczalna reklama wartościująca, porównawcza, sprzeczna z dobrymi obyczajami i nachalna. W aspekcie godnościowym ważne jest również miejsce, forma i treść publikacji.
JG: Co jest nie tak z naszym wizerunkiem? Gdzie popełniamy i czy popełniliśmy błędy jako adwokatura? A może nie popełniliśmy?
JZS: Popełniliśmy wiele błędów. Przede wszystkim nie stworzyliśmy żadnego projektu komunikacji społecznej. Wszystkie tzw. akcje wizerunkowe były mało profesjonalne. Nie udało się zbudować w przestrzeni publicznej wizerunku i dobrej marki adwokatury. Do dziś adwokatura nie ma jako instytucja systemu ochrony prawnej, rzecznika prasowego ani profesjonalnej firmy PR. Nie posiadamy sensownych projektów i w ogóle pomysłów w tej dziedzinie. Są one niezbędne dla przełamywania niekorzystnych dla nas stereotypów społecznych, które wykorzystują politycy. Komunikacja społeczna powinna składać się ze strategicznego projektu działań oraz aktywności doraźnych. Tylko wtedy jesteśmy w stanie poprzez pracę organiczną w tej materii pozyskać media i poprzez nie opinię publiczną.
JG: Czy jest Pan osobą cierpliwą i czy lubi Pan słuchać?
JZS: Potrafię wsłuchiwać się w racje innych. Cierpliwości w słuchaniu nauczyłem się, piastując funkcję dziekana.
JG: Skąd moje pytanie… Mam wrażenie, że dotychczas władze samorządowe, zwłaszcza te na szczeblu ogólnokrajowym, nie chciały słuchać głosów płynących z małych izb. Czy ma Pan podobne wrażenie? Z czego to może wynikać?
JZS: Zdecydowanie, nie tylko z małych izb, ale inicjatyw oddolnych. Wynika to z określonej filozofii sprawowania władzy samorządowej i na tym poprzestanę.
JG: Adwokatura a polityka. Czy i kiedy powinna się w niej pojawiać (adwokatura w polityce i polityka w adwokaturze)?
JZS: Totaliści twierdzą, że wszystko jest polityką i stąd często zarzuty, że adwokatura zajmuje się polityką. Co do zasady nie zgadzam się z takim poglądem. Adwokatura ma dawać świadectwo swojej roli ustrojowej zapisanej w art. 1 ust. 1 ustawy Prawo o adwokaturze. Nie możemy milczeć wobec naruszania praw i wolności obywatelskich, naruszania rządów prawa czy tworzenia prawa sprzecznego z wartościami konstytucyjnymi.
Nie powinniśmy jednak wchodzić na obszar walki politycznej partii politycznych, ponieważ nie taka jest rola samorządu, nie walczymy o władzę, co więcej – nie mamy żadnych instrumentów i kompetencji do tego i zawsze taką walkę przegralibyśmy.
Co do polityki w adwokaturze to są dwa aspekty. Pierwszy, który mnie niepokoi, to taki, że zaczęły być wykorzystywane w kampaniach wyborczych w naszym samorządzie środki właściwe kampaniom politycznym. Po wtóre, że nasze środowisko jest zróżnicowane także politycznie i były momenty, w których polityka dzieliła środowisko, chociaż dla mnie granicą non possumus – bez względu na poglądy polityczne – są rządy prawa. Tutaj co do pryncypiów nie powinno być między adwokatami różnic.
JG: Czy w takim razie w obecnym stanie politycznym kraju jesteśmy jako adwokatura w stanie skutecznie forsować konieczne zmiany – dotyczące nie tyko naszego samorządu, lecz także stanowionego prawa?
JZS: Zaprezentowałem projekt programowy, który jako jedyny daje szansę, aby to osiągnąć w przestrzeni publicznej i aby politycy w końcu zaczęli się z nami liczyć. Ze słabym nikt się nie liczy.
JG: W swoim programie postawił pan diagnozę – ale czy nie jest ona zbyt radykalna? Nie narobi bądź już nie narobił sobie Pan wrogów?
JZS: Diagnoza – moim zdaniem jest prawdziwa i uczciwa – nie interesuje mnie niezrozumiałe dobre samopoczucie i zadowolenie niektórych działaczy samorządowych. Uważam, że powinniśmy stanąć w prawdzie i odwadze w ocenie naszej samorządowej kondycji. Chcę przeciwdziałać upadkowi samorządu adwokackiego i cena, którą poniosę, nie ma z tej perspektywy dla mnie większego znaczenia.
JG: Ostatnio, jak wszyscy kandydaci na prezesa NRA, spotyka się Pan w izbach z delegatami. Co ciekawego Pan usłyszał? Czy teraz, po ponad dwóch miesiącach od ujawnienia swojej diagnozy, nadal ją Pan podtrzymuje?
JZS: Przeglądam się w opiniach innych jak w lustrze. Spotkania z delegatami upewniły mnie w trafności mojej diagnozy. Rozmowy z delegatami odzwierciedlają często niepewność co do przyszłości, brak stabilizacji w naszym zawodzie, pauperyzację materialną i społeczną środowiska oraz poczucie pewnej bezsilności i niewiarę w sprawczość działania władz samorządowych.
JG: Co mają kontrkandydaci, czego Pan nie ma, i czy z tego powodu Pan im „tego czegoś” zazdrości?
JZS: W aspekcie wyborów nie mam żadnych powodów do zazdrości. Doceniam pracę kandydatów, jaką wkładają w promocję swoich programów i kandydatur, oraz nowoczesne technologie, które wykorzystują.
JG: Czy śledzi Pan kampanie wyborcze na poziomie izb, czy nawet teraz przed KZA na poziomie ogólnokrajowym i delegatów? Czego jest brak, czego jest za dużo, czego być nie powinno?
JZS: Brakuje mi większej frekwencji na spotkaniach z delegatami, co może świadczyć o dwóch niepokojących zjawiskach: że część delegatów może nie odczuwać potrzeby poznania wszystkich kandydatów na prezesa NRA i ich programów, tego, co proponują adwokaturze, czyli się specjalnie nie interesują, albo że mają już z góry wybranego kandydata i nie chcą poznać innych. Martwi mnie również funkcjonowanie tzw. spółdzielni, które zawsze były zaprzeczeniem wysokich standardów demokracji środowiskowej.
JG: Kończąc, nie mógłbym nie zapytać: to jak jest w końcu w Łodzi – kto jest lepszy: Widzew czy ŁKS?
JZS: I to jest pytanie. Nie angażowałem się emocjonalnie w derby Łodzi, ale zawsze, kiedy jedna z tych drużyn gra z innymi, to mocno „swoim” kibicuję. To wyraz mojego lokalnego patriotyzmu, w imię zasady: niech Łódź zwycięża.
JG: Bardzo dziękuję za możliwość przekazania czytelnikom punktu widzenia człowieka, niebojącego się wyzwań i porównań. Czego w takim razie można Panu życzyć?
JZS: Proszę mi życzyć, aby delegaci dali mi szansę wykazania, że mój program jest korzystny dla adwokatury i przyniesie nam nową jakość samorządu, który w końcu wyjdzie z głębokiej defensywy i będzie progresywny oraz skuteczny w przestrzeni publicznej, a przede wszystkim odzyska zaufanie i serca adwokatów.
O autorze artykułu

- Adwokat Izby Adwokackiej w Częstochowie. Współpracuje z Kroniką od 2019 r.